Marcin Kusek – tak nazywa się bohater mojej opowieści, to polski stroiciel fortepianów i muzyk – wiolonczelista. Znany jest w Internecie pod pseudonimem Stroiciel Marcin i prowadzi stronę na Facebooku, na której prezentuje instrumenty, które nastroił. Niedawno wpadł do mnie do domu i nastroił moje pianino. Dzięki niemu zmieniło się: zaczęło grać w tonacji moich oczekiwań. Dotychczas było instrumentem, do którego siadałem z konieczności, ale teraz gadamy ze sobą – to śmiejemy się, to warczymy na siebie. Dzisiaj mój dom częściej wypełnia moja ukochana muzyka dwudziestolecia międzywojennego, a to za sprawą talentu i wiedzy Artysty, który potrafi sprawić, że instrumenty uśmiechają się do nas perliście. Żartuję, że kiedy przyjaciele wpadają teraz do mnie na próbę – nie muszę już ich przepraszać za to, że pianino nie stroi. Z Marcinem Kuskiem, stroicielem i wiolonczelistą, poznaliśmy się w Żyrardowie, w Resursie, kiedy opiekował się koncertowym fortepianem Shigeru Kawai, przywiezionym na potrzeby konkursu pianistycznego De Girard Internetional Young Pianist Competition w naszym mieście. Bardzo szybko złapaliśmy kontakt, a Marcin zaczął opowiadać mi bardzo ciekawe rzeczy dotyczące swojego zawodu, o których nie miałem pojęcia. Stroiciel to nie jest zwykły zawód, to jest misja.
Cisza, spokój – to bardzo ważne w Twojej pracy, dlaczego?
Cisza i spokój to wręcz podstawowe warunki do wykonania należycie mojej pracy. Słucham instrumentu, słucham drgań, dźwięków, interwałów, a nawet składowych dźwięków, czyli alikwotów. Im większy spokój, im więcej ciszy, tym więcej słyszę, więc tym dokładniejszy mogę być, co bezpośrednio przekłada się na efekt mojej pracy.
Zastanawiam się nad listą cech idealnego stroiciela…
To, co widzę, że łączy stroicieli, to pasja do uprawianego zawodu. Myślę, że to jest najlepszy punkt wyjścia dla idealnego stroiciela. Za tym idzie reszta, czyli chociażby cierpliwość czy wytrwałość, bo bycie stroicielem łatwym zawodem nie jest. Z pewnością warunkiem jego uprawiania jest świetny słuch i umiejętność słuchania.
Czy trzeba mieć słuch absolutny by być dobrym stroicielem?
Nie, trzeba mieć z pewnością bardzo dobry słuch, ale niekoniecznie absolutny. Strojenie fortepianu to sztuka kompromisu. Istotniejszym jest umieć usłyszeć niuanse harmoniczne i dobrze je ze sobą zestroić niż wskazać czy też rozpoznać właściwe wysokości poszczególnych dźwięków. Niemniej jest to bardzo ciekawy temat do rozważań.
Opiekujesz się instrumentami koncertowymi. Jak wspominasz Żyrardów i koncertowy fortepian, którym opiekowałeś się w Resursie. Jak wspominasz ludzi?
To był piękny czas. Żyrardów mnie zachwycił. Wszyscy ludzie, których poznałem, przyjęli mnie z wielką życzliwością i sprawili, że ten pobyt był czymś znacznie więcej niż tylko wyjazdem służbowym. Jestem za to bardzo wdzięczny. Mieszkając w Resursie, przechadzając się po mieście, z dnia na dzień dowiadując się o nim i jego historii coraz więcej, czułem się naprawdę wyjątkowo. Fortepian – wspaniały, niezwykły, świetnie przygotowany. To była wielka odpowiedzialność utrzymać go w tym stanie, ale i przyjemność obcowania z nim.
Zmieniłeś moje wyobrażenie o zawodzie stroiciela. Stroiciel to dla mnie był człowiek, który przysłany jest z konieczności – ma tylko za zadanie nastroić instrument. Pewnego dnia wszedłeś do Resursy Ty i powiedziałeś: „Dzień dobry, jestem stroicielem, będę się opiekował tym instrumentem”. To było takie miłe. Czy myślisz o swojej pracy jako o misji, posłannictwie? Czy myślisz o niej z perspektywy odbiorcy – słuchacza, czy z perspektywy zadowolenia osób zamawiających Ciebie, Twoją usługę.
Myślę o swojej pracy przede wszystkim z perspektywy profesjonalisty. Ta zaś łączy wspomniane przez Ciebie perspektywy dając korzyść każdej ze stron. Cel jest zawsze ten sam – przygotować instrument najlepiej jak potrafię, a to, co potrafię, ciągle rozwijać. Jako człowiek, jestem radosną osobą. Jest to nieodzowny element mojej tożsamości, z pewnością widoczny w takiej bezpośredniej relacji. Wiesz Macieju, wszystko zaczyna się od ludzi. To my kreujemy potrzeby, to my zamawiamy stroiciela. Wtedy się poznajemy i możemy być dla siebie mili, czemu nie. Tym, co łączy nasze drogi jest instrument, który z natury chce stroić, tak jak my – ludzie. Mam zdecydowanie poczucie misji. Moje powiedzenie” „Stroiciel Marcin pozytywnie nastraja” – nie wzięło się znikąd.
Czy są fortepiany, których nastroić się nie da?
Instrument chce stroić. Taka jest jego natura. Nawet ten stary, już mocno zużyty, zdezelowany byśmy powiedzieli, gdy doświadczy działania stroiciela, pięknieje. Pewne wady w bardzo rzadkich przypadkach mogą przesądzić o tym, że instrumentu nastroić się nie da. Powodów może być wiele i to zawsze wymaga indywidualnej oceny oraz rozważenia ewentualnych napraw. Jeśli jednak instrument zachowuje właściwą funkcjonalność i sprawność techniczną, nie powinno być problemów z jego nastrojeniem.
Czym jest relacja stroiciel-muzyk?
To jest przepiękna przestrzeń do współpracy i bardzo ważna kwestia. Muzyk ma swoje potrzeby, fortepian ma wiele możliwości. Stroiciel potrafi zrozumieć artystę i jednocześnie skorzystać z warsztatu jakim jest dla niego jego instrument. Tak, to jest nasz warsztat pracy. Gotowy, zbudowany fortepian dysponuje bardzo szerokim wachlarzem możliwości dostosowania go do konkretnych potrzeb. Taka relacja jest bezcenna. Życzę tego każdemu artyście.
Jesteś również, a może nawet przede wszystkim, muzykiem wiolonczelistą, koncertujesz, tworzysz. Co bardziej lubisz robić – stroić czy grać?
Tak, jestem wykształconym wiolonczelistą i przez większość mojego dotychczasowego życia, wiolonczela była dla mnie ważniejsza. Kilka lat temu to się zmieniło. Wiesz, wszystko ma swój czas… Jako wiolonczelista osiągnąłem swoje cele realizując się w moim autorskim projekcie. W międzyczasie zafascynowałem się strojeniem pianin i fortepianów co sprawiło, że ten priorytet się przesunął. Myślę, że jest w tym jakaś naturalność, z którą się nie kłócę, a za którą ze spokojem i uśmiechem podążam. Obie rzeczy uwielbiam. Chociaż strojenie jest teraz na pierwszym miejscu, to nadal rozwijam swój muzyczny projekt i grywam na wiolonczeli. Kto wie, co przyniesie jutro.
Jaki jest Marcin Kusek, kiedy nie gra i nie stroi instrumentów. Co lubi robić w wolnym czasie?
Szczęśliwy jak zawsze! A co lubię robić? Basen, rower, góry, squash, gokarty! Uwielbiam gokarty. Jestem również wielkim fanem Formuły 1. Sport, tak jak wcześniej wspomniałem, to podstawa. Uwielbiam też kino i dobry film. Teatr, opera, koncerty… Staram się również ciągle edukować. Uczęszczam na różnego rodzaju szkolenia. W marcu rozpoczynam kolejne studia. Dbam o zdrowy tryb życia oraz o zdrowie mentalne. Ważny jest dla mnie balans między pracą a czasem wolnym i oczywiście ludzie – relacje, rodzina, znajomi, przyjaciele. Życie jest tak ciekawe, że chyba najwłaściwszą odpowiedzią będzie – staram się nie marnować czasu, a rozwój i balans to chyba dwa kluczowe słowa, którymi się kieruję. Aaa, no i wino, lubię wino. 🙂
Dziękuję bardzo za rozmowę i zapraszam ponownie do Żyrardowa, żebyś nas odwiedzał!