HistoriaWywiad

Łowcy reniferów i zaraza przy drodze S8

Świadomość lokalnej historii kształtowana jest nieprzerwanie. Jednak najwięcej informacji przekazywanych jest dzisiejszym mieszkańcom ziem żyrardowskich przez historyków, którzy swoją wiedzę opierają na źródłach (głównie) pisanych. Ciekawostką jest jednak fakt, że historia powiatu żyrardowskiego nie zaczęła się wraz z powstaniem Wiskitek czy fabryką w Żyrardowie, ale tysiące lat wcześniej. O tym, jak mogły wyglądać początki naszej lokalnej społeczności i jak dziś wygląda praca archeologia rozmawiamy z Jakubem Mrówczyńskim.

Dlaczego zainteresował się Pan archeologią?

Już od dziecka miałem szczęście do znajdowania różnych przedmiotów związanych z historią. Na przykład nad rzeką Rawką podczas pierwszej wojny światowej rozegrała się trwająca kilka miesięcy bitwa i często wybierając się czy to na spacer, czy na rower znajdowałem jakieś ślady po tej bitwie – przeważnie wystrzelone łuski oraz ołowiane kulki z pocisków szrapnelowych. Wyjeżdżając na wakacje, jadąc w inne miejsce Polski też odruchowo spoglądałem na ziemię i znajdowałem różne artefakty, więc uznałem, że mam predyspozycje. (śmiech) Rzeczywistość archeologa wygląda jednak tak, że duża część pracy to praca biurowa, nad dokumentacją. Oczywiście, wyjeżdżając w teren jest to także praca z łopatą oraz z pędzelkiem i kielnią. W terenie jednak zdecydowanie dominuje praca z aparatem fotograficznym, ołówkiem i papierem milimetrowym.

W jakiej epoce lub w jakim rodzaju znalezisk się Pan specjalizuje?

Specjalizuję się w numizmatyce nowożytnej. Początkowo był to tylko XIX wiek, ale ze względu na pracę ta bariera się obniżała i dotarłem, powiedzmy, do drugiej połowy XVI wieku… Sporadycznie zajmuję się także monetami rzymskimi. Często to właśnie one trafiają się podczas badań archeologicznych i to niejako wymusiło zainteresowanie ich tematem.

Na czym polega praca archeologa. Powszechna wizja tego zawodu jest taka, że archeolog jest jak Indiana Jones. Jak wygląda ta praca w praktyce?

W Polsce archeolodzy to zwykli ludzie. Często można ich spotkać w pociągu ubranych w robocze ubrania i są nie do odróżnienia od innych osób wykonujących prace fizyczne. Archeolodzy, którzy wyjeżdżają za granicę już lepiej wpisują się w ten stereotypowy wizerunek archeologa, jednak nadal jest to rzadkość. Jak wspominałem, przeważnie jest to praca dokumentacyjna polegająca na robieniu mnóstwa zdjęć oraz rysunków. W rzeczywistości więc jest to zupełne przeciwieństwo Indiany Jonesa. Co jednak nie oznacza, że archeologom nie zdarzają się przygody.

Czy to nie jest tak, że jeśli archeolog chce się zajmować epoką starożytną, to powinien szukać pracy za granicą?

W Polsce mamy bardzo dużo tych starożytności. Nie są to wprawdzie piramidy czy greckie świątynie, ale to są równie olbrzymie osady.  Jedną z nich jest Biskupin, ale takich “Biskupinów” mamy dużo więcej, szczególnie w kontekście epoki brązu. Są też osady z epoki kamienia, w Polsce niestety mało znane i kiepsko spopularyzowane, a jest ich pełno! W samym powiecie żyrardowskim jest do 300 stanowisk archeologicznych od epoki kamienia po XIX wiek. Dlatego uważam, że w Polsce tej pracy dla archeologa jest tyle, że nie trzeba wyjeżdżać za granicę. Mimo, że studia archeologii co roku kończy wiele osób, to dalej jest to kropla w morzu zapotrzebowania na badaczy. Być może wynika to z faktu, że uczelnie stawiają na badania zagraniczne i znaczna część osób kończy studia w tym kierunku. Jednak nie przeszkadza to w podjęciu pracy na badaniach archeologicznych w Polsce, ponieważ wiedzę na pewne tematy i tak nabywa się w trakcie wykopalisk. Jeśli chodzi o jakieś zlecenia i prace archeologiczne w Polsce, to przeważnie odbywają się ona na stanowiskach znanych już od wielu lat, głównie przy budowie autostrad, dróg ekspresowych lub lokalnych. Można żartobliwie powiedzieć, że archeologia to „odnoga budowlanki”. (śmiech)

Naprawdę mamy tak bogatą historię na naszym terenie?

Tutaj dobrym przykładem może być miejscowość Janisławice, w okolicy Skierniewic, która jest znana z bogatego pochówku z okresu epoki kamienia i jest dobrze rozreklamowana w całej Polsce, gdyż to od niej wzięła się nazwa jednej z pradziejowych społeczności – kultury janisławickiej. Jednak nadal jest to dość daleko od Żyrardowa. W pobliżu naszego miasta mamy natomiast znacznie starsze stanowisko, i to aż o 4 tys. lat od tego w Janisławicach. Jest to obozowisko społeczności określanej jako kultura świderska. Była to społeczność, która funkcjonowała u schyłku paleolitu – jakieś 12 000 lat temu. Byli to łowcy reniferów i zatrzymali się w pobliżu Żyrardowa na dłuższy czas. Pozostawili po sobie ślady w postaci licznych narzędzi krzemiennych oraz krzemiennych odpadów produkcyjnych.

Oni się tutaj osiedlili?

Nie, to były grupy koczownicze, w tamtych czasach nie mieliśmy jeszcze do czynienia z osadnictwem. Najprawdopodobniej zatrzymali się w naszych okolicach, gdyż znajdowało się tutaj dużo zwierząt, na które mogli polować. Byli tutaj dłuższą chwilę i powędrowali dalej w stronę obecnej Litwy i Estonii. Jednak ciężko jest podać konkretny przedział czasowy. Najpewniej mowa tutaj o okresie nie dłuższym niż pół roku lub rok, jak w przypadku innych obozowisk identyfikowanych z kulturą świderską. Bez przeprowadzenia badań archeologicznych nie można tego dokładnie ustalić.

Jeśli mówimy o Żyrardowie to skupiamy się na historii fabryki i jakoś nie zagłębiamy się w to, co tutaj się działo wcześniej. Ostatnio powstawała książka w związku z 800-leciem Wiskitek i okazuje się, że na ten temat wcale nie ma aż tak dużo informacji.

Ponieważ archeolodzy niestety rzadko tutaj wpadają na badania. Jedyne jakie miały miejsce to te przy autostradzie A2 i częściowo przy drodze S8. Sporadycznie są jeszcze badania na prywatnych posesjach, przykładowo przed budową domu jednorodzinnego lub garażu, jednak ze względu na małą powierzchnię dostarczają niewiele danych. Ogólnie, mimo iż w okolicy Żyrardowa znajduje się niemalże 300 stanowisk, to obszar ten jest słabo przebadany. Warto przy tym wspomnieć, że przy tak dużym zagęszczeniu udaje się odkryć kolejne, nieznane do tej pory stanowiska, co też w jakiś sposób przyczynia się do lepszego poznania danego obszaru.  Jednak bez przeprowadzenia dokładnych badań, możemy co najwyżej ustalić zasięg danej osady lub cmentarzyska oraz powiązać je z konkretną kulturą, bez możliwości “precyzyjnego” datowania. Precyzyjnego w cudzysłowie, ponieważ w archeologii, w przypadku starożytności zawsze występują czasowe widełki wahające się od 100 do nawet 1000 lat.

To jaką mamy historię na naszej ziemi?

W powiecie żyrardowskim jest dosłownie stanowisko na stanowisku. Wyjątkiem jest jedynie z przyczyn oczywistych las. Tam badania powierzchniowe nie przyniosłyby żadnych rezultatów. Co roku z drzew opadają liście, które zasłaniają ziemię i znalezienie tam czegokolwiek nie jest możliwe. Na szczęście podczas prospekcji (red. poszukiwanie wykrywaczem metali) odbywających się w tym roku udało się znaleźć całkiem sporo artefaktów, w tym parę związanych z epoką brązu. Na naszej ziemi dominują stanowiska właśnie z tego okresu. Sztandarowym przykładem jest skarb kultury trzcinieckiej lub kultury przedłużyckiej znaleziony kiedyś na terenie Żyrardowa. Lecz przeważnie pozostałościami po społecznościach z epoki brązu są fragmenty po potłuczonych naczyniach, czyli ceramika.

Jak wyglądało starodawne życie na ziemiach żyrardowskich?

Ciężko powiedzieć, ale myślę, że nie różniło się od tego, jakie miało miejsce w innych częściach Polski, czyli przykładowo, były to drewniane półziemianki i szałasy. Być może nawet domostwa podobne do dziewiętnastowiecznych chałup, tylko wybudowanych nieco inną metodą. Oczywiście w zależności od tego, o jakim okresie mowa. Wspomniane budownictwo dominowało w epoce brązu, epoce żelaza i we wczesnym średniowieczu. W epoce kamienia, w przypadku koczowników zapewne dominowały proste szałasy z gałęzi oraz ze skór zwierząt, co zwykle jest nieuchwytne dla archeologów podczas badań. W przypadku epoki brązu oraz epoki żelaza, na ziemiach obecnego powiatu żyrardowskiego znajdowały się pojedyncze gospodarstwa, które można przyrównać do współczesnych gospodarstw rolnych, czyli jedno domostwo oraz jakieś zabudowania gospodarcze na kilka hektarów ziemi. Oczywiście wszystko wykonane z drewna oraz słomy i gliny. Im bliżej Pruszkowa, tym zagęszczenie takich gospodarstw było większe. Ciekawym, choć już nowożytnym przykładem jest miejscowość Krze Duże. Na tym terenie mieliśmy do czynienia z osadą, która zmieniła lokalizację najprawdopodobniej w wyniku zarazy. Dawniej miejscowość ta była po prawej stronie drogi S8 jadąc w stronę Warszawy. Znaleziono tam na bardzo małym terenie dużo kompletnych szkieletów zwierząt różnych gatunków i w różnym wieku, dzikich jak i gospodarskich, dlatego uważa się, że padły z powodu zarazy. Znalezione przy nich przedmioty świadczą o tym, że wszystko to stało się w bardzo krótkim przedziale czasowym, co dodatkowo dowodzi zarazie. Ówcześni mieszkańcy Krze, nie chcąc zapewne kusić losu lub w wyniku jakiegoś zabobonu, po prostu przenieśli się troszeczkę dalej. Warto przy tym wspomnieć, że była to bardzo bogata wieś. Znajdowała się w niej karczma oraz całkiem duże domostwa z kamiennym brukiem. Dowodami na zamożność mogą być liczne monety z okresu od średniowiecza po XVIII w. znalezione w miejscu pierwotnej lokalizacji wsi.

Jak dowiadujecie się o takich miejscach?

Najczęściej archeolodzy sami wynajdują stanowiska archeologiczne. W pobliżu Żyrardowa w taki sposób znaleziono ponad 200 stanowisk. Oczywiście są też zgłoszenia od ludzi, którzy znajdują zabytki podczas prac ziemnych lub w trakcie spacerów. W Polsce od lat 70. funkcjonuje coś takiego jak AZP, czyli Archeologiczne Zdjęcie Polski. Jest to przedsięwzięcie, w ramach którego na mapy obszarów nanoszone są stanowiska archeologiczne. Poszukiwania stanowisk odbywają się metodą badań powierzchniowych, które w zasadzie polegają na obserwacji ziemi w celu znalezienia zabytków.  Po kilku latach pracy jako archeolog można wypracować u siebie taką intuicję, że co jakiś czas spogląda się na ziemię i po prostu znajduje się różne artefakty.

Co przyciąga uwagę na przykład podczas spaceru w lesie?

W lesie akurat ciężko jest zobaczyć jakieś zabytki luźno leżące na ziemi, przez liście czy roślinność. Ale jeśli chodzi o jakiejś formy terenowe typu wzniesienia, to od razu zwraca się na nie uwagę.

I każdy z nich może być potencjałem archeologicznym?

Może nie każdy, ale jeśli mają charakterystyczne cechy… na przykład niewielką średnicę ok. 5 -10 m, wysokość do 2 m, to już można sądzić, że jest to kurhan. Czasem można zaobserwować też większe wzniesienia, przykładowo o wysokości 10 m oraz średnicy 20 m. Wtedy można sądzić, że mamy do czynienia z grodziskiem wczesnośredniowiecznym, a na przykład nad Rawką jest ich całkiem sporo. Ale najłatwiej coś ciekawego można znaleźć na polach ornych. Przykładowo często spacerowałem nad rzekę Pisię w rejonie Kozłowic. Tam znajduje się mnóstwo już odkrytych stanowisk, ale mimo to udało mi się znaleźć jeszcze jedno nieznane wcześniej stanowisko i to przy samej drodze!

Czego można spodziewać się na takich stanowiskach?

Głównie ceramiki, to jest taka pierwsza rzucająca się w oczy rzecz. Ale niestety ceramika, a zwłaszcza pradziejowa, dla kogoś nieobeznanego może wyglądać jak kamień. Z innych przedmiotów jakie można dość często znaleźć na stanowiskach to narzędzia krzemienne. Jednak ze względu na materiał wykonania raczej mało kto skojarzy, że leżący na ziemi krzemień to ważny zabytek archeologiczny. Na szczęście, obserwując facebookowe grupy o tematyce archeologicznej, można zauważyć, że pojawia się coraz więcej próśb o identyfikacje znalezionych przedmiotów, w tym ceramiki oraz krzemieni. Często, jeśli chodzi o te drugie, to są to naturalne formy, ale to i tak pozytywnie świadczy o tym, że ta świadomość społeczna odnośnie zabytków archeologicznych stale rośnie.

Jakie znalezisko miało dla Pana największe znaczenie?

Spośród licznych znalezisk ciężko wybrać to jedno. Opowiem więc o pewnym lokalnym, znalezionym zupełnym przypadkiem w powiecie żyrardowskim. Otóż pewnego razu wybrałem się na grzyby – kanie. Kani szuka się zwykle na łąkach. Wypatrzyłem łąkę, więc chcąc skrócić sobie drogę przechodziłem przez pole uprawne. Po drodze zauważyłem fibulę. Jest to zapięcie służące do spinania szat, starożytny odpowiednik współczesnej agrafki. Ze względu na materiał wykonania oraz patynę posiada ona charakterystyczny, bardzo odcinający się od ziemi kolor, niemalże turkusowy. Mimo iż nie była kompletna, można ją było datować na II wiek naszej ery. Jak się okazało, w miejscu, gdzie ją znalazłem, znajdowało się nieznane do czasu mojego odkrycia stanowisko. Jako ciekawostkę mogę dodać, że bardzo podobną, niemalże identyczną fibulę udało mi się znaleźć w tym roku podczas badań archeologicznych pod obwodnicę Grodziska Mazowieckiego. Prawdopodobnie obie pochodzą z tego samego okresu.

I po takiej jednej agrafce do szaty już można rozpoznać czy jest to stanowisko archeologiczne?

Zgadza się, zabytki można znaleźć tylko tam, gdzie kiedyś byli ludzie. Jeśli jest to tylko jeden zabytek, to jest to punkt osadniczy. Nie jest to takie pełnoprawne stanowisko archeologiczne. W takim przypadku nie ma badań archeologicznych, tylko nadzór archeologiczny podczas trwania ewentualnej inwestycji. Aby dane miejsce uznać za stanowisko muszą zostać znalezione przynajmniej trzy zabytki.

Jak dalej potoczyła się historia fibuli?

Zadzwoniłem od razu do urzędu konserwatora zabytków w Warszawie. Umówiłem się na wizję lokalną w terenie, bo musi przyjechać konserwator i określić, czy tam faktycznie coś się znajduje. Po przyjeździe na miejsce, znaleźliśmy jeszcze kilka skorupek ceramicznych. Pochodziły one z tego samego okresu co fibula. Decyzją konserwatora zabytków, fibula oraz ceramika trafiły do muzeum w Pruszkowie.

Co może zrobić mieszkaniec, jeśli znajdzie jakiś przedmiot wyglądający na zabytek?

W takim przypadku znalezisko należy zgłosić do konserwatora zabytków właściwego dla danego regionu. Tutaj w Żyrardowie mamy na szczęście, że działa urząd Miejskiego Konserwatora Zabytków. Z kolei potencjalne zabytki znalezione poza Żyrardowem należy zgłaszać do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Warszawie. Nie trzeba tam jechać, wystarczy zadzwonić. Warto też zrobić zdjęcie znalezionego przedmiotu i przesłać je konserwatorowi na maila. Umożliwi to identyfikację przedmiotu i określenie, czy faktycznie mamy do czynienia z zabytkiem czy też nie. Jeśli jest to zabytek, to konserwator poprosi o podanie dokładnej lokalizacji znalezienia danego przedmiotu, w celu zweryfikowania czy w danym miejscu znajduje się stanowisko. Znaleziony zabytek oczywiście należy oddać konserwatorowi, który przekazuje go ostatecznie do muzeum. Znalezisk nie należy zgłaszać czy przekazywać do muzeów na własną rękę. Wynika to z faktów, że nie każde muzeum ma miejsce na przechowywanie przedmiotów znalezionych w ten sposób, może też nie spełniać odpowiednich warunków na przechowywanie niektórych zabytków, a przede wszystkim nie ma możliwości zweryfikowania czy odkrycia dokonano na znanym bądź nieznanym stanowisku archeologicznym, co jest bardzo istotne. Wszystkie potrzebne numery telefonów czy adresy mailowe można znaleźć na stronie Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Ponadto służę też pomocą poprzez facebookową stronę “Archeologia Żyrardowa i okolic” i po zidentyfikowaniu przedmiotu jako zabytku pomagam w całej procedurze jego zgłaszania.

Back to top button
Skip to content