EdukacjaWażne!WywiadŻyj zdrowo!

Oceny nic nie mówią o człowieku

Nowy rok szkolny to nowe doświadczenia i rozterki tak uczniów jak i ich rodziców. By rok szkolny upłynął w lżejszej atmosferze, rozmawiamy z Mikołajem Kuletą, pedagogiem w Szkole Podstawowej w Walerianach i właścicielem centrum terapeutycznego Pura Vida w Wiskitkach, o tym jak rodzice mogą pomóc swoim pociechom w przejściu tego roku szkolnego. Na co powinniśmy zwrócić uwagę, by nie przeoczyć problemów u swoich dzieci?

Rozpoczął się nowy rok szkolny, a wraz z nim wrócił stres związany ze szkołą. 

No tak, ten stres dotyczy nie tylko uczniów, ale również nauczycieli i rodziców. Dlatego tak ważne jest to, żebyśmy w tym czasie o siebie dbali, o swoją higienę umysłu, dotleniali się i korzystali z bliskości przyrody. 

Teoretycznie nauczyciele liczą, że uczniowie w szkolne ławy wrócą pełni energii. Jednak każdy z nas był uczniem i doskonale pamiętamy, że powrót do szkoły raczej nie kojarzy się uczniom z radością. 

Strasznie pesymistycznie to przedstawiłaś, a wszystko zależy od tego, gdzie ten uczeń wraca. I mam to szczęście, że pracuję w wiejskiej szkole, gdzie panuje rodzinna atmosfera i ten uśmiech na twarzach dzieci się pojawia. 

Nie wszystkie dzieci jednak mają to szczęście, by chodzić do wiejskiej szkoły. Jak my jako rodzice możemy pomóc dzieciom w polubieniu szkoły?

Ważne jest, by ucznia zachęcić do zmiany zdania, a można to zmienić chociażby przez rozmowę, co mu nie pasuje w szkole. W ramach pozytywnej dyscypliny możemy skupić się na problemie i znajdować rozwiązanie. Oczywiście, gdyby dzieci same mogły decydować czy chodzą do szkoły czy nie, pewnie by do niej nie chodziły. Niestety im młodsze dziecko tym bardziej dyrektywnie musimy do niego podejść i pokazać mu, że niektóre cele musimy osiągać długa pracą. Pewnie gdybyśmy robili tylko rzeczy łatwe i przyjemne, żylibyśmy ciągle w świecie zwierząt. Jesteśmy jednak nieco wyżej w tym łańcuchu = mamy swoje społeczeństwo i każdy odgrywa tu swoją rolę. 

Jak rodzice mogą pomóc w roku szkolnym swoim dzieciom, żeby szkoła była bardziej przyjemna, przyjazna?

Pytanie czy szkoła musi być przyjemna i czy takie jest jej zadanie. Bo przecież szkoła to odpowiednik pracy dla dorosłych i tak jak dorośli muszą chodzić do pracy, tak dzieci muszą chodzić do szkoły i na tej podstawie możemy to wykładać dzieciom, że one również mają swój obowiązek. W tym wypadku to obowiązki szkolne. 

No tak, tylko jeśli dorosłemu nie pasuje praca, to może ją zwyczajnie zmienić. Ze zmianą szkoły jest nieco inaczej. Nie można po prostu zmienić sobie szkoły…

Można i to coraz częściej się dzieje. Bardzo popularna jest teraz szkoła w chmurze. I teraz sama szkoła w chmurze to bardzo ciekawe rozwiązanie, ale również bardzo wymagające od ucznia samodzielności. Nie jest to rozwiązanie dla każdego. Jest coraz więcej niepublicznych szkół, które stawiają ucznia w centrum. Przede wszystkim uczniowie, nauczyciele i rodzice muszą zacząć ze sobą rozmawiać. 

A co rodzice mogą zrobić by ułatwić ten szkolny dzień swoim dzieciom?

Przede wszystkim ten dzień nie zaczyna się wbrew pozorom rano, tylko poprzedniego dnia po południu lub wieczorem. Znów wracamy do tej higieny umysłu. Ten dzień powinien być spędzony jak najbardziej efektywnie i jak najmniej przy świetle z ekranów. No bo jeśli dziecko się nie wysypia, późno chodzi spać, to jeśli budzimy je rano, to ono nie tylko jest niewyspane, ale również nie ma siły na prawidłowe funkcjonowanie. Ono po prostu nie skończyło cyklu snu. 

A kiedy dziecko powinno usiąść do lekcji, żeby je odrobić? Czy to powinno być od razu po szkole, czy jednak powinno odpocząć?

Teoretycznie praca domowa powinna korespondować z tym, co było na lekcjach, a nie przerabianie kolejnej porcji materiału, która jest przeniesiona na ucznia. Rodzice już pisali w tej kwestii do Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich, bo jest to ingerencja w czas prywatny dzieci. Bardzo mi się też podoba system islandzki. Tam prace domowe są rozpisywane w poniedziałek na cały tydzień, ale nie oznacza to, że dzieci mają rozpisane, co mają zrobić każdego dnia, tylko one same muszą nauczyć się gospodarować swoim czasem. Tylko od nich zależy, którego dnia odrobią lekcje. Wydaje mi się, że my za mało dajemy swobody swoim dzieciakom. A u nas nawet w liceum nauczyciele pełnią dyżur na korytarzach, a to są przecież dorośli ludzie, z których zdejmujemy odpowiedzialność. 

Co do samej pracy domowej to od 4. Klasy w górę możemy rozmawiać z dziećmi o tym, jaki system jest dla nich najbardziej komfortowy. Natomiast z dziećmi w młodszych klasach, zdecydowanie trzeba mieć system bardziej dyrektywny i nauczyć je odrabiania tych lekcji. Ale wydaje mi się, że jeśli sami widzimy, że tych lekcji jest za dużo, to korzystając z tego, że dzisiaj większość z nas ma dostęp do dzienników elektronicznych, możemy napisać do nauczycielki wiadomość, że ta praca domowa trwała od tej do tej godziny. 

Czasem rodzice faktycznie nie widzą możliwości, by reagować na to, co szkoła robi w kwestiach edukacji ich dzieci. 

Tak naprawdę chodzi o to, by uczniowie i rodzice widzieli, że szkoła to również miejsce dla nich. My w Walerianach organizujemy sadzenie drzewek, w czynie społecznym sprzątaliśmy szkołę. Uważam, że najlepsze właśnie są takie szkoły – małe, rodzinne, dzielnicowe, gdzie w klasie jest kilkunastu uczniów. Dzięki temu dzieci nie są tu anonimowe, a my jesteśmy w stanie wyłapać ich złe nastroje lub problemy, z którymi się borykają. W dużych szkołach ot dużo trudniejsze. Więc w Żyrardowie też bym szedł w takie szkoły dzielnicowe, a tymczasem słyszę, że SP nr 3 ma być rozbudowywana, choć i tak jest już ogromną szkołą. Siłą rzeczą w tak dużych szkołach nie można się zaopiekować wszystkimi uczniami. 

Z jakimi problemami dziś zmagają się uczniowie i na co powinni reagować rodzice? Coraz częściej i głośniej mówi się o depresji u dzieci i nastolatków, bulimii i anoreksji, która nie dotyczy dziś jedynie dziewczyn-nastolatek, ale coraz młodsze dzieci i coraz częściej chłopców. 

Szkoła wspólnie z rodzicami może uzbroić dzieci w takie narzędzia, które umożliwią dzieciom łatwiej radzić sobie ze stresem i negatywnymi emocjami. I tu z pomocą przychodzi twórca psychologii pozytywnej, Martin Seligman, który twierdził, że pozytywnej postawy w życiu i optymistycznego podejścia do życia można się nauczyć. My właśnie taką pozytywną dyscypliną próbujemy wprowadzić w naszej szkole. Mamy jeszcze coś takiego jak apteczka pierwszej pomocy emocjonalnej. I ten program jest rozłożony na 2 lata i założenie jest takie, że o tych emocjach, uczuciach i zachowaniach rozmawiamy zanim ten kryzys się pojawi. Niestety, kiedy jesteśmy w kryzysie, nasze widzenie bardzo się zawęża. To tez bardzo ważne, byśmy wiedzieli, do kogo możemy się zwrócić w sytuacji kryzysowej. Takie pytanie mamy tez w naszej apteczce pierwszej pomocy emocjonalnej. A jeżeli chodzi o to, na co powinni reagować rodzice, to na pewno na obniżenie samopoczucia u dziecka, ale jeśli też dziecko artykułuje, że ma depresje, to nigdy nie możemy tego bagatelizować. 

Z jakimi problemami Ty w swojej pracy spotykasz się najczęściej?

Ze względu na fakt, że pracuję i pracowałem w różnych placówkach oświatowych, ale również rozmawiam z młodzieżą w moim gabinecie, to mogę powiedzieć śmiało, że dziś obserwuję wzrost samookaleczeń u młodzieży. Kiedy do mojego gabinetu trafia uczeń, który ma problem, zdarzyło mi się, że bezpośrednio z mojego gabinetu pojechał do szpitala psychiatrycznego. Tak naprawdę bardzo duże problemy pojawiają się u uczniów w czwartej klasie, bo to właśnie wtedy przechodzą spod opieki opiekuńczej pani, która za swoimi dziećmi skoczyłaby w ogień, pod opiekę innej nauczycielki, która pracuje w kilku szkołach, przygniata ją papierkologia, którą nadrabia na godzinie wychowawczej i przez to ona nie ma czasu porozmawiać ze swoimi uczniami. Do tego dochodzi fakt, że te dzieci trafiają do wielu innych nauczycieli i poniekąd kończy się taki okres chroniony dla tych dzieci. Bardzo często dzieciaki sobie z tym nie radzą. Dzieci nie mają też mechanizmów do obrony, ale najgorzej jeśli wtrącają się rodzice. 

Czy w czwartej klasie problemy, które dotykają tych uczniów są na takim poziomie, by same mogły sobie z nimi poradzić?

Najczęściej tak, ale też największe problemy to problemy między równieśnikami. I tu nie można szukać jedynie ofiary i winnego, bo najczęściej ta wina leży po środku. Podstawą jest to, że najpierw trzeba się zaopiekować tymi emocjami.

Masz jakąś radę, którą dałbyś dzisiaj rodzicom?

By nie skupiać się jedynie na tej szkole. Trzeba znaleźć złoty środek. Nie można tez postrzegać dzieci jedynie przez pryzmat ich ocen. Ten przeskok z piątek i szóstek dzisiaj doskonale widać, gdy dziecko idzie do liceum. A oceny nie świadczą o człowieku i jego wartości. 

Back to top button
Skip to content