Od ponad roku na łamach naszej gazety swoje teksty publikuje Aleksandra Skowron-Pałka, osoba o niesamowitej empatii, cieple i sympatii do świata. Zaraża swoim pozytywnym nastawieniem kręcąc mydła o niesamowitych zapach i cudownym składzie. Ola jest też pasjonatką naturalnych metod leczenia, ziół i aromaterapii, a ostatnio organizatorką wydarzeń dla kobiet w nurcie słowiańskim. Jest też mamą dwóch wspaniałych dziewczynek i szczęśliwą żoną. Z Olą rozmawiamy o tym jak złapać balans w życiu i przekuć swoją pasję w sukces.
Skąd się wzięło NaLi Natural?
Pomysł na otworzenie w przyszłości firmy narodził się na IV roku studiów. Nie pamiętam już co to był za wykład, ale przyszła do mnie myśl, że kiedyś otworzę własną firmę. Już na studiach rozpoczęła się moja przygoda z mydłami rzemieślniczymi. Potem pierwsza praca, małżeństwo, dzieci. Na chwilę mydła odeszły w odstawkę. Pracowałam w zawodzie, ale marzenie o firmie odłożyłam na półkę planów na przyszłość, nie czując się gotowa do tego kroku. Czekałam aż zdobędę wystarczające doświadczenie, wiedzę i poczuję gotowość, by ruszyć w podróż z własną manufakturą.
7 lat temu zadzwonił do mniej brat. Akurat wtedy z rodziną jechaliśmy nad morze. I mówi: „Ola, pamiętasz, jak robiłaś kiedyś mydła? Może byś zrobiła je znowu dla mnie?”. No i tak to się zaczęło na nowo. Byłam wtedy na urlopie macierzyńskim z moim drugim dzieckiem. Powoli myślałam o powrocie od pracy, ale mydła wciągnęły mnie na nowo. No i tak to się zaczęło.
Mniej więcej w tamtym okresie pojechałam na Festiwal Mydła i Dzikiej Kosmetyki na Śląsku i tam poznałam pasjonatów naturalnych kosmetyków. Oni mi pokazali, że można tworzyć kremy lepsze niż to, co robiłam w pracy. I że „chemia”, którą się pakuje do kosmetyków sklepowych nie jest potrzebna, bo można zrobić kosmetyk lepszy. Pewne dodatki w kremach komercyjnych są niezbędne, by przedłużyć żywotność tego kremu na półkach sklepowych, ale jeśli robię krem dla siebie, który wystarczy mi te 3-4 miesięcy i nie muszę dodawać do niego zbędnych substancji chemicznych. Tak jest zdrowiej.
Też warto podkreślić, że tak naprawdę wszystko jest chemią i nie możemy bać się przesadnie pojęcia „chemia”. W końcu woda jest cząsteczką tlenu i wodoru, powietrze jest mieszaniną gazów. Jak do wszystkiego należy podejść racjonalnie.
Zaczęło się od mydeł, potem były inne kosmetyki, jak kremy, balsamy, peelingi czy szampony.. Nadwyżki rozdawałam koleżankom, które wpadały z wizytą. Jedna koleżanka dała drugiej i tak się zaczęła rozchodzić wieść o moich kosmetykach. Był to czas, kiedy coraz częściej dostrzegałam potrzebę otwarcia pracowni.
Bywały dni, że zaczepiała mnie sąsiadka z dołu i mówiła: „O chyba w nocy robiłaś mydła”. Słyszała blender na górze, a to były takie czasy, kiedy karmiłam jeszcze piersią moje dziecko, więc dopiero jak już je utuliłam i nakarmiłam, miałam czas na to, by móc oddać się swojej pasji. Dlatego najczęściej kosmetyki powstawały w nocy w mojej kuchni, kiedy domownicy już spali. To częściowo wynagradzało mi moją tęsknotę za pracą, bo nie da się ukryć, że bardzo za nią tęskniłam. To także była swego rodzaju odskocznia, bo przy dwójce dzieci człowiek czasem potrzebuje mieć czas dla siebie, czas by oderwać myśli, .Chciałam być nie tylko mamą i żoną. Chciałam poczuć się kobietą spełnioną. W tamtym czasie tworzenie mydeł i kremów po nocach dawało dużo radości i daje po dziś dzień.
NaLi Natural powstało zaraz po Twoim urlopie macierzyńskim?
Początkowo firma miała nazywać się inaczej i chyba nie brzmiałoby tak ładnie jak teraz. Na studiach wymyśliłam sobie, że nazwę moją firmę AMA Cosmetics od moich trzech imion – Aleksandra, Magdalena, Agnieszka. I jak już zaczęłam mówić na tych studiach, że kiedyś chcę otworzyć firmę, to zawsze mówiłam, że to będzie AMA Cosmetics. Po urodzeniu moich córeczek, uznałam, że najlepszą nazwą będzie połączyć wszystkie trzy miłości- imiona moich córek i natury. Powstało NaLi Natural od ich imion, Natalii i Lilianny. Zresztą z tą nazwą też wyszła śmieszna historia. Gdy założyłam firmowe profile społecznościowe, to zaczęły do mnie pisać kobiety z Nowego Jorku: ”Cześć Susan, czy mogę do Ciebie wpaść po mydła”. Trochę się zdziwiłam, czemu one chcą jechać do mnie z Nowego Jorku. Okazało się, że jest firma NaLi Natural i prowadzi ją sympatyczna Afroamerykanka. I wszystkie jej koleżanki pisały do mnie, myśląc, że to ona. Nowojorska NaLi Natural nie prowadzi już działalności, więc pozostała na rynku polska manufaktura o tej nazwie.
Czy to, co teraz robisz daje Ci spełnienie?
Zdecydowanie. Spełnienie to ludzie, których poznaję, wydarzenia i warsztaty, które prowadzę lub które organizuję. To zadowoleni klienci, którzy wracają po kosmetyki, to mnóstwo pięknych rzeczy, które się dzieją. Czasem wystarczy, że ktoś przyjdzie do mnie do pracowni i powie: „Hej, co słychać?”. Czuję to spełnienie, wchodząc codziennie do pracowni. Lubię jej zapach. Pamiętam, że każda firma, w której pracowałam miała swój charakterystyczny zapach. W dużych firmach jest on raczej niezmienny z dnia na dzień. Zawsze zastanawiałam się, jak będzie pachniała moja firma, a pachnie ona codziennie inaczej. Wszystko zależy od tego, co akurat produkuję. Czasem jest to zapach arbuza, innym razem lawendy, cytrusów, a są dni, że wita mnie aromat czekolady lub mango. Klienci, którzy przychodzą do manufaktury często przystają w wejściu i chłoną zapachową aurę, która ich otacza.
Kiedy poznałyśmy się w 2021 roku poznałam kobietę, która bardzo siedziała w swoich kosmetykach i była podekscytowana rozmową. To jak zmieniasz się widzą nie tylko ludzie, którzy obcują z Tobą na co dzień, ale również nasi czytelnicy, którzy od ponad roku mogą czytać Twoje teksty w naszej gazecie. Zaczęłaś od krótkich przepisów na domowe kosmetyki, teraz wchodzisz w kwestie zielarskie, wierzeń słowiańskich i aromaterapie. Jeśli miałabyś określić, co jest Ci dziś najbliższe, to co by to było?
Natura. Jak otwierałam firmę, to z założenia faktycznie miała być jedynie kosmetyczna. Ale ja się zmieniłam na przestrzeni ostatnich lat, a firma razem ze mną. Mam poczucie, że przez ostatnie 4 lata naprawdę dużo się wydarzyło dobrego. Podobnie zmieniają się teksty, które piszę dla Życia Powiatu Żyrardowskiego. Kiedyś faktycznie dotyczyły jedynie kosmetyków, teraz natury szeroko pojętej. Ostatnio na przykład jestem zafascynowana potencjałem antynowotworowym grzybów leczniczych. Zawsze uważałam, że natura ma lekarstwo na wszystkie choroby, choć może nie wszystko zostało jeszcze odkryte. Potencjał natury, który nas otacza jest niesamowity, a naukowcy dopiero odkrywają jak wielki jest.
A uważasz, że ludzie są gotowi na takie dość niekonwencjonalne podejście do leczenia? Z jednej strony są to przepisy znane naszym babciom, z drugiej jednak dziś łatwiej sięgnąć po tabletki z apteki.
To, czy ktoś jest gotowy iść droga lecznictwa naturalnego czy konwencjonalnego, to kwestia zaufania, że ta droga jest słuszna. W życiu wiele wyborów dokonujemy kierując się zaufaniem – do lekarza, do marki kosmetyków, do polecanego przez znajomego mechanika, do przedszkola z dobra opinią rodziców itd. Dlatego jedni powrócą do metod naszych babć, a drudzy zaufają medycynie nowoczesnej.
Tabletki z apteki mają często działanie natychmiastowe, nie wymagające od nas wysiłku. Zioła natomiast potrzebują czas i systematyczności, by prawidłowo zadziałać. To wielu zniechęca. Ponadto by zwrócić się w kierunku ziołolecznictwa, potrzebna jest chęć spróbowania alternatywy, a najczęstszą wymówką jest niewiedza na ten temat.
Należy także pamiętać, że są przypadki, w których jedynym rozwiązaniem pozostaje medycyna konwencjonalna i nie należy kategorycznie się przed nią wzbraniać. Warto jednak dbać o zdrowie metodami naturalnymi, by nie doprowadzać do sytuacji, kiedy syntetyczne leki stają się ostatnią deską ratunku.
W takim razie czego nie może zabraknąć w Twojej apteczce?
Zawsze mam mieszankę na przeziębienie, która składa się z dziewanny, czarnego bzu, jeżówki, kwiatostanu lipy. Już pół rodziny i znajomi piją tę herbatkę. Nigdy u mnie też nie może zabraknąć olejków eterycznych: eukaliptusowego (na górne drogi oddechowe), tymiankowego (na kaszel), lawendowego (na uspokojenie). Lawenda jest w ogóle super na poparzenia. Teraz kiedy mamy takie upały, warto wiedzieć, że łyżka olejku i kilka kropel olejku lawendowego może nam pomóc w przypadku oparzeń słonecznych. Podobnie z ukąszeniami komarów. Wystarczy ugryzione miejsce posmarować czystym olejkiem eterycznym i ulga natychmiastowa. Lubię olejek cytrynowy – świetnie mnie pobudza. Czasem mieszam cytrynowy z lawendowym, mam wtedy pobudzenie z wyciszeniem – taki balans. Olejek kardamonowy też mnie świetnie wycisza i uspokaja. Tak naprawdę robię sobie różne mieszanki w zależności od nastroju. Jednak najważniejszy olejek, którego nigdy nie może zabraknąć w mojej apteczce to olejek z drzewa herbacianego. To olejek o niezwykle silnym działaniu. Fantastycznie działa na kurzajki. Kiedyś wróciłam znad morza z kurzajką i wyleczyłam ją właśnie olejkiem z drzewa herbacianego. Przez miesiąc codziennie na noc nakraplałam na kurzajkę olejek z drzewa herbacianego i przykładałam wacikiem również nasączonym olejkiem. Dziś nie ma po niej nawet śladu. Ta kuracja wtedy kosztowała mnie 12 zł.
Czy prawdą jest, że dziś życie w zgodzie z naturą, jedzenie nieprzetworzonej żywności, korzystanie z naturalnych kosmetyków jest drogie?
Są rzeczy, których nigdy nie można przeliczyć na pieniądze. Jest tym na pewno nasze zdrowie. Trudno rozważać, czy warto żyć ekologicznie i tylko w zgodzie z naturą. Ale we wszystkim musi być balans. Kiedyś słuchałam wywiadu, w którym prowadzący powiedział, że czasem, nawet jedząc bardzo odpowiedzialnie i prowadząc bardzo zdrowy styl życia, dobrze zrobić organizmowi szok i pójść np. na kebaba lub pizzę. Taki szok na organizm bardzo dobrze działa, bo on się wtedy świetnie oczyszcza.
A jeśli ktoś by przewrotnie zapytał, dlaczego Twoje kosmetyki są lepsze niż te z drogerii?
Przede wszystkim ich receptury są dopracowane tak, by kosmetyk służył skórze i dostarczał do niej tego, co najpotrzebniejsze, bez kompromisów. Surowce wykorzystywane w produkcji to surowce naturalne i w większości przypadków nierafinowane, by zachować ich jak najwięcej wartości. Do tego wkładam w nie całe swoje doświadczenie, całą swoją wiedzę i ogrom serducha. Wierzę, że moi kliencie czują to za każdym razem jak otwierają słoiczek peelingu NaLi Natural.
Możesz powiedzieć, że trafia do Ciebie świadomy klient?
Z pewnością takich klientów jest coraz więcej. Niestety czasy są, jakie są. I coraz więcej osób woli pójść po żel 0,5 l za 18 zł niż kupować mydło za 24 zł. Cieszę się jednak, że moje mydła kupowane są bardzo często także na prezent. To oznacza, że klienci znają ich wartość i wiedzą, że kupują dobre kosmetyki.
Prowadzenie firmy to praca 24h na dobę, ale z drugiej strony jesteś też panią swojego czasu. To zbawienie czy przekleństwo?
Ta wolność jest fantastyczna. Ale z drugiej strony ludzie, pracujący na etacie mają wolne weekendy, płatne urlopy, stałą pensję co miesiąc. Bywa, że całe weekendy pracuję, a w poniedziałek jadę normalnie do pracowni, moje urlopy nie są płatne, bo gdy mnie nie ma, nie pracuję, a obroty firmy z miesiąca na miesiąc nigdy nie są przewidywalne.
Jednak w tym wszystkim muszę szukać równowagi między pracą, domem i czasem dla siebie, bo jakby się swojej pracy nie kochało, to jest to praca, a czas dla siebie czasem dla siebie.
Można się zatracić w pracy bez końca?
Można. Mój mąż twierdzi, że jestem typem naukowca i dlatego nie zgodził się na pracownię przy domu. Potrafię bez końca dopracowywać formuły i potrafię się w trym zatracić.
Takie zatracenie jest złe?
Nie, jest wspaniałe. Ale nie wtedy, gdy człowiek traci czas, który powinien poświęcić na inne rzeczy, które są równie ważne. Mam z tyłu głowy, że w domu czeka na mnie rodzina. Więc staram się utrzymywać balans między domem a pracą, chociaż czasem jest to niewykonalne. Ostatnio przeczytałam zdanie, które bardzo zapadło mi w pamięć: „Za 10 lat to, że byłaś dłużej w pracy, będą pamiętały jedynie Twoje dzieci”.
Bolesne…
Bolesne, to prawda. Do pracy staram się siadać wtedy, kiedy dzieci pójdą spać. Ale jestem też śpiochem, więc bywa, że mam problemy ze wstaniem rano (śmiech). Tak naprawdę to trudno jest zmieścić w jednej dobie wszystkie role. Nie wiem, czy to kiedykolwiek mi się uda, ale się staram.
A nie masz wrażenia, że kobiety nakładają dziś na siebie za dużo? Praca, dom, rozwijanie pasji i aktywność fizyczna. W tym wszystkim jeszcze znalezienie czasu na bujne życie towarzyskie i partnera…
To presja mediów społecznościowych. Ostatnio nawet napisałam post, że moim zdaniem należy być przede wszystkim szczęśliwym i dbać o zdrowie, ale nie uczestniczyć w wyścigu wiecznej młodości. Porównano modelki z lat 80. z 90. z modelkami współczesnymi. Kiedyś każda piękna swoim indywidualizmem, dziś wszystkie jak kopia poprzedniej. Wydaje mi się, że to problem dzisiejszego świata. Wszyscy chcemy być tacy sami jak aktorzy, influenserzy czy piosenkarki z show-biznesu, a to inność jest piękna. Dostrzeżenie i zaakceptowanie swojego pierwszego siwego włosa to piękna sprawa. Nie wyrywajmy go!. Spójrz na niego z uśmiechem.
O! To trudne!
Nikt nie powiedział, że to jest łatwe. Kiedy zobaczyłam swój pierwszy siwy włos, pomyślałam: „ale jestem w pięknym wieku – ile za mną doświadczeń i pięknych lekcji. A ile jeszcze przede mną!”.
Nie wyrwałaś go?
Nie, szukałam następnych. (śmiech) Tak naprawdę to ja nawet nie wiedziałam, że mam siwe włosy. Moje córki przyszły do mnie i powiedziały, że kochają moje włosy, bo mam takie jak Roszpunka. Nie wiedziałam, o co im chodzi. A one tłumaczyły, że moje włosy lśnią w słońcu na złoto. I wtedy zorientowałam się, że mam siwe włosy, a raczej złote.
Ta tematyka kobieca, kręgi kobiet, stały Ci się ostatnio bliskie również poprzez organizowanie wydarzeń o tematyce kobiecej i słowiańskiej. Skąd pomysł na takie wydarzenia?
Kiedyś zaproszono mnie na krąg kobiet, który był dla mnie niesamowitym przeżyciem. Wzajemne wsparcie kobiet, rozmowy, czasem łzy pozwalają wejrzeć w siebie, przeanalizować jakim się jest człowiekiem. W takich kręgach kobiet płynie piękna wspierająca energia. Warto choć raz uczestniczyć w takim spotkaniu.
Ponieważ interesuje mnie również mitologia i kultura słowiańska, to pomyślałam, że warto to połączyć doświadczenie z kręgów kobiet z tym zainteresowaniem. Tak powstał pomysł zorganizowania Nocy Kupały, gdzie spotkały się kobiety pod rozgwieżdżonym niebem, w wiankach, białych sukniach, bez trosk i tego wszystkiego co wypada a co nie. Wiele z tych kobiet nigdy nie tańczyło przy ognisku, nie plotło wianków. Robiły to nasze babcie i prababcie, a dziś się o tym niewiele mówi i nie kultywuje dawnych tradycji i obyczajów.
Jakie kobiety uczestniczą w Twoich wydarzeniach?
Takie, które potrzebują być w kręgu kobiet, ale także takie, które przychodzą z ciekawości. Te ostatnie często mówią, że wychodzą z czymś, o czym nie wiedziały, że szukały. Ja nie wierzę w przypadki, więc uważam, że wszystkie kobiety, które u nas były, przyszły, bo miały tam być.
Ile było takich spotkań?
Dwa – Noc Kupały i Święto Mokoszy. Ale na pewno będą kolejne.
Uważasz, że dzisiaj kobiety potrafią się wspierać? Chyba nie na darmo mówi się o tym, że gdyby ktoś miał podciąć skrzydła kobiecie, to będzie to inna kobieta.
Takie znajomości bez względu na to czy to mężczyzna, czy kobieta należy natychmiast ucinać. Toksyczni ludzi nie wnoszą w nasze życie nic dobrego. Maryl Streep powiedziała, że kiedyś jak wchodziła do pokoju pełnego ludzi, zastanawiała się, kto z nich ją lubi. Dziś wchodząc do pokoju, zastanawia się, kogo w tym pokoju ona lubi. Otaczajmy się ludźmi pozytywnymi, takimi którzy mają uśmiech na twarzy, gdy nas widzą, którzy nas wspierają i podadzą rękę w trudnych chwilach.
Do jakiego pokoju Ty chciałabyś wejść? Jakie drzwi otworzyć?
Ja już te drzwi otworzyłam. To pokój pełen pasji, spełnienia, radości i bez narzekania, że czegoś nie mam. Skoro czegoś nie mam, tzn. że w tym momencie nie jest to dla mnie. Wszystko w życiu pojawia się we właściwym momencie. Wtedy kiedy jesteśmy na to gotowi.
Jesteś szczęśliwa?
Tak, zdecydowanie tak. Tego trzeba się nauczyć. Doceniać i być wdzięcznym za to, co już mamy. Nie narzekać, być życzliwym i uśmiechniętym do ludzi, zwłaszcza wtedy, kiedy źle życzą i podcinają skrzydła. Zwłaszcza wtedy.
Co byś powiedziała tamtej Oli, która niepewnie stawiała pierwsze kroki w biznesie?
Nie martw się, dasz radę. I jeszcze, że wszystko będzie dobrze.
A kobietom, które podobnie jak Ty te kilka lat temu, są dziś na urlopach macierzyńskich i szukają swojej ścieżki? Są niepewne o powrót do pracy, często ta praca wcale na nie nie czeka?
Najgorzej jest przypisać sobie tylko rolę żony i matki i zapomnieć o samej sobie. Każdy ma potrzebę samorealizacji. I to nie zawsze chodzi o pracę, czasem to kwestia zrobienia czegoś dla siebie. Pójścia na jogę, poczytania książki w parku, posłuchania muzyki pod drzewem w ogrodzie. Najgorszym wytłumaczeniem jest brak czasu. Wszyscy mamy takie same 24 godziny i każdy z nas może wykorzystać je w dowolny sposób. Jeśli masz ochotę coś zrobić, to zrób to. Odłóż telefon i nie pozwól marnować swojego czasu życiem innych. Spraw, by twoje było dużo ciekawsze.
To zapytam przekornie – czy kiedykolwiek mogłabyś wrócić na etat?
Absolutnie nie, ale życie bywa przewrotne i nie wiadomo co mi przyniesie.