Od paru tygodni obserwujemy ogromne zamieszanie w samorządzie powiatowym. Wszystko zaczęło się w grudniu 2023 roku, gdzie na fali sukcesów nowej większości parlamentarnej i powołania nowego rządu lokalni politycy opozycyjni stwierdzili, że jest to bardzo dobra szansa na odbicie powiatu z rąk Prawa i Sprawiedliwości i ich lokalnych koalicjantów. Jak pomyśleli, tak zrobili i już na sesji rady powiatu dnia 20 grudnia, przypomnijmy najważniejszej sesji w roku, ponieważ na tej sesji w porządku obrad zaplanowany był budżet na rok 2024, 11 radnych (Beata Sznajder, Błażej Zawadzki, Robert Rybicki, Wojciech Szustakiewicz, Genowefa Milczarek, Kazimierz Sadowski, Piotr Krawczyk, Andrzej Wilk, Jacek Czubak, Michał Ochnicki i Robert Janiszewski) złożyło wniosek o odwołanie przewodniczącego rady powiatu. Dodatkowo punkt ten wg ich woli powinien być procedowany jako pierwszy z uchwał – przed budżetem. O pomyśle starosty i przewodniczącego rady, aby najpierw zająć się budżetem, bo to on jest w tej chwili najważniejszy, a nie roszady na stanowiskach i głosować nad odwołaniem przewodniczącego na tej samej sesji zaraz po budżecie, radni nie chcieli słyszeć. Nastąpił impas – żadna ze stron nie chciała zrezygnować i cofnąć się o krok, więc przewodniczący przerwał obrady sesji – do odwołania.
Okres świąteczny impasu nie przełamał, więc nowa ówczesna większość zwołała „swoją” sesję rady powiatu na 28 grudnia, bez udziału pozostałych radnych, pracowników starostwa ani transmisji na żywo w Internecie, co jest w obecnym porządku prawnym wymogiem. I tu ustawodawca nie wskazuje wprost, że musi to być system esesja, który jest naturalnie we władaniu pracowników starostwa, a po prostu transmisja na żywo, która mogła być zrealizowana z jakiegokolwiek konta np. na Facebooku radnego. Na spotkaniu tym radni ówczesnej większości podobno odwołali przewodniczącego rady i skierowali wniosek o odwołanie zarządu. Impas i chaos się pogłębił.
Niemal przez cały styczeń w sprawie niewiele się działo, każda ze stron czekała na decyzję wojewody, czy zaakceptuje uchwały z „sesji” nowej ówczesnej większości z 28 grudnia, czy też nie. Wojewoda w tej sprawie się nie wypowiedział – do dnia dzisiejszego w Dzienniku Urzędowym Województwa Mazowieckiego nie pojawiła się żadna uchwała powiatu żyrardowskiego z dnia 28 grudnia, a więc można domniemywać, że „uchwał” tych nie zaakceptował.
Dnia 30 stycznia wiceprzewodniczący rady Robert Janiszewski zwołał ponownie radnych na sesję i było to, jak się okazało wznowienie sesji z 20 grudnia 2023, a więc przerwana sesja budżetowa. Na sesję przyszły obydwie strony sporu, ale nowa ówczesna większość nie usiadła do stołów ani też nie zalogowała się do systemu esesji. Wykreślili się również z list obecności, ale co dziwniejsze zamiast opuścić obrady uczestniczyli w nich jako widzowie, komentując obecną sytuację do obecnych mieszkańców w asyście kawy i ciasteczek. Impas trwał około godziny i po tym czasie 9 radnych zalogowanych do systemu (Bednarek Anna, Dziwisz Krzysztof, Janiszewski Robert, Kaniszewski Stanisław, Koźbiał Andrzej, Mitrowski Dariusz, Nalej Stanisław, Rdest Krzysztof, Stusiński Klaudiusz), w którym mogli potwierdzić swoją obecność, przystąpili do procedowania uchwał budżetowych.
Aktualnie jedna strona twierdzi, że przegłosowane uchwały są nieważne, bo nie było wymaganego kworum, a druga strona twierdzi, że kworum było, bo radni fizycznie byli obecni na sesji, tylko specjalnie zastosowali obstrukcję i nie podłączyli się do systemu głosowań. Oczywiście w tej sprawie będzie musiał wypowiedzieć się sąd.
Wybory samorządowe odbędą się dokładnie za dwa miesiące. Nie można ocenić tego inaczej jak tylko i wyłącznie walkę polityczną i walkę o stołki kosztem mieszkańców. Potencjalnie nowa władza, zanim zostałaby powołana i wdrożyłaby się do obecnych spraw i projektów, rozpoczęłaby pracę w połowie marca. Nie do obrony jest też obstrukcja budżetu na rzecz wymian kadrowych na szczytach władzy. W ten oto sposób zaczęła się już kampania wyborcza i na szczęście to wyborca na końcu oceni te działania polityków przy urnie.