Ważne!Żyrardów

„To nie jest typowy Klub Seniora. Jesteśmy trochę większą rodziną”

Kiedyś byli tytanami pracy. Pełni energii sprawowali opiekę nad swoimi dziećmi. Dzisiaj to oni potrzebują wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Czasami najprostsze czynności mogą okazać się kłopotliwe do wykonania. Seniorzy chcą czuć się potrzebni i zauważeni. W Żyrardowie powstała wyjątkowa Przestrzeń Seniora z myślą o osobach, które osiągnęły wiek 55 lat. Wśród nas są osoby, które ze względu na ograniczenie sprawności fizycznej lub intelektualnej wymagają całodziennej opieki, terapii czy rehabilitacji ruchowej. Przestrzeń Seniora dedykowana jest podopiecznym cierpiącym na demencję, chorobę Alzheimera, stany po udarowe czy deficyty neurologiczne spowodowane innymi schorzeniami. Jest to pierwsza tego typu placówka w Żyrardowie i okolicy.

Seniorki pochłonięte lekturą Życia Powiatu Żyrardowskiego

Zaprosiliśmy do rozmowy Monikę Mroczkowską, założycielkę Przestrzeni Seniora. Rozmawialiśmy o budowaniu relacji międzypokoleniowych oraz o tym, jak je pielęgnować.

Agata Wagner: Czego może się spodziewać Senior, kiedy po raz pierwszy przekroczy próg domu przy ulicy Konopnickiej?

Monika Mroczkowska: Żyjemy aktywnie. To nie jest typowy Klub Seniora. Jesteśmy domem opieki i nie bójmy się tego sformułowania. Seniorzy otrzymują mnóstwo uwagi i troski. Kluczowe jest zapewnienie poczucia bezpieczeństwa. Osoby przebywają pod czujnym okiem opiekuna. Stosujemy się do zaleceń lekarzy i podajemy lekarstwa zgodnie ze wskazaniami. Można ze spokojem ducha oddać seniora w nasze ręce bez obawy, że podopieczny będzie głodny lub niezauważony. Oferujemy pakiet aktywności: zajęcia kreatywne, ruchowe, muzyczne, masaże, treningi, ćwiczenia pamięci i koncentracji czy zajęcia z rękodzieła. Podkreślę, że nie każdy musi uczestniczyć we wszystkich zajęciach. Uczestnictwo jest dobrowolne, można być tylko obserwatorem lub udać się na odpoczynek.

AW: Drzwi są otwarte dla wszystkich seniorów?

MM: Nie ma ograniczeń wiekowych czy sprawnościowych. Dla osób leżących z całkowitą dysfunkcją ruchową mamy alternatywną ofertę. Mamy świadomość, że osoba niesprawna nie może samodzielnie do nas dotrzeć. Seniorzy mogą skorzystać z możliwości transportu, jednak wielu z nich dociera do nas na własną rękę. Czasami rodzina naszych podopiecznych żartuje, że przywozi babcię lub dziadka do przedszkola. Seniorzy sami tak o sobie mówią, żartując, że są przedszkolakami. Pozostając w temacie ograniczeń intelektualnych, staramy się jedynie, aby domownik nie cierpiał z powodu czynnych chorób psychicznych i nie zagrażał bezpieczeństwu osób przebywających w budynku.

AW: Seniorom często brakuje towarzystwa. Zdarza się, że są wycofani, małomówni. Coraz częściej w mediach wspomina się o depresji rozwijającej się z czasem u osób starszych.

MW: Seniorzy przebywający u nas stają się bardziej otwarci i komunikatywni. Nowe osoby po tygodniu czy dwóch tygodniach wizyt zaczynają się otwierać, szukają kontaktu. Niestety nie ma cudownego lekarstwa na otępienie, ale geriatrzy, psychiatrzy i neurolodzy przysyłają do nas seniorów z zaleceniem, aby nasz ośrodek traktować jak tabletkę – lekarstwo na samotność i brak angażującego zajęcia. Socjoterapia jest zbawienna w przypadku osób osamotnionych. Seniorzy mogą u nas porozmawiać, plotkować, żartować i mają pewność, że wszystkie rozmowy pozostaną między nami.

AW: W jaki sposób można – jak to pani nazwała – zapisać seniora do przedszkola?

MW: Można się zgłosić samodzielnie. Seniorzy czasami zgłaszają się do nas indywidualnie. Najczęściej jednak rodziny osób starszych szukają wsparcia dla swoich bliskich i zgłaszają się do nas o pomoc. Każdy człowiek jest istotą społeczną i potrzebujemy tego kontaktu. Potrzebujemy drugiego człowieka.

AW: Czy jest stały harmonogram zajęć w ciągu dnia?

MW: Zwykle każdego dnia prowadzimy trzy grupy zajęć. Staramy się zapewnić zajęcia ruchowe, taneczne, muzyczne, gimnastyczne. Nie może zabraknąć porcji treningów intelektualnych oraz zajęć artystycznych. Dodatkowo dla osób ze wskazaniami odbywają się zajęcia z logopedą, neurologopedą, masaże. To są zajęcia indywidualne ze specjalistami. Każdego roku organizujemy u nas Bal Seniora. Ostatnia edycja odbyła się pod hasłem „Z wizytą u Księcia Rubensa” i przenieśliśmy się na moment do epoki barokowej. Wypożyczyliśmy nawet stroje teatralne. Cenna jest współpraca z dziećmi i młodzieżą z lokalnych szkół. W tej chwili placówki same się zgłaszają, z propozycją zagrania koncertu, zaprezentowania inscenizacji. Młodzież własnoręcznie wykonuje podarunki i kartki. Te relacje międzypokoleniowe pięknie zakwitają, a my chcemy je pielęgnować.

AW: Obserwuje Pani seniorów na co dzień. Jak oni się zmieniają?

MM: Zmiany zachodzą inaczej u osoby z postępującym procesem otępiennym. Wtedy na spektakularne efekty trzeba poczekać. Pojawiają się też seniorzy tuż po stracie ukochanej osoby, popadający w głęboką depresję. Czasami potrzeba więcej zachęty i wyrozumiałości, zanim senior przełamie się i zapragnie uczestniczyć w zajęciach. Niektórzy długo się dąsają, inni w miarę szybko zaczynają być rozmowni i aktywni.

AW: Czy czuje pani satysfakcję z wykonywanej pracy?

MM: Ogromną. Po to ten dom stworzyłam. Całe moje życie jestem związana z seniorami, placówkami opieki długoterminowej. Kierowałam zakładami opiekuńczo-leczniczymi, prywatnym domem opieki. Ukończyłam studia w tej dziedzinie.

AW: Próbuje Pani odczarować stwierdzenie „dom opieki”?

MM: Dom opieki to porażka życiowa, nawet jeśli byłby zbudowany z marmuru i ozdobiony czystym złotem. Seniorzy przebywają z nami w ciągu dnia i mają świadomość powrotu do własnego domu. Do swojego pokoju. Mają inne nastawienie, są w dobrym nastroju. Każdy mówi, że nasz całodobowy dom jest inny, niż dom opieki. Jesteśmy trochę większą rodziną. Seniorzy sami decydują, kiedy mają ochotę do nas przyjść.

Dziękuję za rozmowę.

Back to top button
Skip to content