KulturaWażne!

Personal shopping – hobby na miarę pandemii

Pandemia Covid-19 spowodowała zmiany w gospodarce. Uśpienie niektórych branż było sprawdzianem dla przedsiębiorców i ich stabilności w biznesie. Część firm nie przetrwała próby czasu, inne znalazły na siebie pomysł, by utrzymać się na powierzchni, a nawet rozwinąć swoje działania. Przykładem pozytywnych działań biznesowych w dobie pandemii jest Paulina Głowacka-Stypuła i jej nowa marka Shopping with Pauline.

Skąd pomysł na Shopping with Pauline?

Zaczęło się od tego, że moja główna działalność – Biuro Podróży, w związku z pandemią została zamknięta. To oznacza, że po prostu nie zarabiałam prawie przez rok. Obecnie działanie w tej branży wiąże się z byciem na ciągłej stracie. Zamiast poddać się tej negatywnej fali, za sprawą mojego męża i wsparciu, i motywacji, zaczęłam reaktywować swoje kontakty w branży modowej. Mam ponad 10 lat doświadczenia w tej branży, w tym 6 lat jako manager, więc tych kontaktów było sporo. A impulsem do tych działań był kontakt ze znajomą, która bardzo często robi zakupy i tym razem zależało jej na czymś konkretnym, czego sama nie mogła znaleźć. I tak od tej jednej koleżanki zostałam Personal Shopperem – pomagam znaleźć klientkom rzeczy, o których marzą. Wstrzeliłam się chyba też w dobry czas dla tej branży, bo zapotrzebowanie na takie usługi wzrosło wraz z Covidem. Dziś kobiety, które podróżowały po stolicach mody, by znaleźć wymarzoną torebkę, nie mogą tego robić lub jest to utrudnione, więc wolą to komuś zlecić i otrzymać zakupy do drzwi. Co też nie oznacza, że latam po świecie w poszukiwaniu torebki czy innych produktów. Dziś wszystko można załatwić np. przez WhatsApp, napisać maila czy po prostu zadzwonić. Przez lata pracy w handlu towarami ekskluzywnymi wyrobiłam sobie sieć kontaktów, która dziś pomaga mi w realizacji zamówień dla moich klientek.

Warto podkreślić, że marki, o których mówimy to marki Premium. Czy w dobie pandemii, kiedy mówi się o kryzysie gospodarczym, jest w ogóle zapotrzebowanie na produkty luksusowe?

Zdecydowanie tak. Zmniejszyła się dostępność tych produktów, by są duże opóźnienia na produkcji jak i w samym materiale. Właśnie czekam na jeden szalik ponad 4 tygodnie, bo ciągle nie został wyprodukowany. Większość torebek produkowana jest w określonych i zminimalizowanych ilościach, czasem mówimy o 1-5 sztuk i to jest produkcja na cały nasz kraj, a nawet to nie. Mam też listę klientek, które zapisały się na jeden model torebki, aktualnie czekam na informację z butików, kiedy przyjedzie dostawa. I tu znowu pojawia się przewaga Personal Shoppera nad klientem indywidualnym, bo jeśli moje konto w danym butiku wskazuje na częste i liczne zakupy, to mogę więcej wynegocjować (jak choćby pierwszeństwo, miano stałego klienta) niż klient, który w butiku kupił jeden produkt. Mimo ograniczonej dostępności, wiem, że jeśli ta torebka się pojawi, ja będę o tym wiedziała jako jedna z pierwszych. „Budżet idzie za obsługą” i niestety o tej zasadzie przekonało się już wiele moich klientek. Jedna z nich przez 3 tygodnie pisała o torebkę do butiku, po czym skontaktowała się ze mną i w ciągu 2 godzin torebka była dla niej zamówiona.

Od czego zaczęła się Twoja przygoda z modą?

Od ciekawości. Zawsze się tym interesowałam. Od gimnazjum przeglądałam blogi modowe. Po maturze szukałam swojej pierwszej pracy i z zainteresowania modą wysyłałam CV do sklepów odzieżowych. Wysłałam dwie oferty w tym jedną do centrum handlowego z markami luksusowymi. Po rozmowach okazało się, że te marki premium wcale nie proponowały mi pensji w wersji premium, ale po krótkim przemyśleniu stwierdziłam, że zaryzykuję i pójdę tam, gdzie będę miała dostęp do światowych marek. I tak od sprzedawcy pięłam się szczebelek po szczebelku.

Jak mogłabyś scharakteryzować swoją klientkę, bo wspomniałaś, że głównie kobiety korzystają z Twoich usług?

Najczęściej są to kobiety na wysokich stanowiskach w dużych korporacjach lub prowadzące swoje własne działalności. Mężczyźni również korzystają z moich usług, kiedy np. potrzebują kupić swojej partnerce prezent i zrobić niespodziankę, ale faktycznie kobiety częściej do mnie trafiają. To pewnie wynika z tego, że kobiety kupują impulsywnie. Zobaczą zdjęcie celebrytki w fajnych butach czy z ciekawą torebką i następnego dnia piszą do mnie, że one też chciałyby mieć taką rzecz. Inną rzeczą jest to, że bardzo często są to kobiety, dla których standardowym wyposażeniem garderoby są dobrej jakości produkty – marek ekskluzywnych.
Mniej znaczy Więcej!

Czy można mówić o zwiększeniu zainteresowania markami Premium? Czy można je dziś traktować jak inwestycję?

To jest inwestycja, już od wielu lat… I trzeba wiedzieć, w co zainwestować, żeby nie stracić.
Przez Covid i rosnące zapotrzebowanie firmy wprowadzają obecnie podwyżki na dany rodzaj produktów często nawet dwukrotnie w ciągu roku. Dla zobrazowania – na torebki od 10 proc. podwyżki, na obuwie od 5 proc. I tak dla przykładu dom mody Chanel już kilkukrotnie podniósł ceny, więc torebka, która jeszcze niedawno (w 2019 roku) kosztowała 3050  euro, w tym momencie kosztuje 3800 euro i już głośno mówi się o tym, że wraz z końcem roku te ceny podskoczą. Poza tym ktoś, kto traktuje takie zakupy jako potencjalną inwestycję, widzi, że torebka, która jeszcze 2 lata temu kosztowała 8 tys. zł, dziś może kosztować już 12-13 tys. zł. A już wychodząc z poniektórych butików, kupując torbę w konkretnym wydaniu, cena jej wzrasta od 10-15 proc.

Z czego wynikają takie skoki cen?

Z zapotrzebowania i nowej polityki firmy. Każdy produkt to ręczna robota. Nie wszystkie surowce są dostępne od ręki i zamiast wykonać torbę w określonym terminie, robi się ją np. kilka miesięcy. Dlatego też jest ograniczona liczba produktu w sklepie. W tym wypadku dla niektórych marek, żeby kupić wymarzona torbę działa tylko i wyłącznie rynek Vintage lub Pre-owned, czyli z drugiej ręki. Oznacza to, że ktoś, kto kupił taką torebkę, nie musi się przejmować, że na niej straci. Wręcz przeciwnie – sprzeda z zyskiem, ewentualnie sprzeda po cenie zakupu. Oczywiście mówimy o klasycznych modelach, w wybranych kolorach. Z taką torebką można chodzić wiele lat i przy odpowiedniej pielęgnacji, naprawdę można mieć pewność, że ten produkt nie straci na swojej wartości.

Decydując się na zakup u Ciebie można mieć pewność, że dany produkt się otrzyma? Czy też kupi w okazyjnie cenie?

Nie, to tak nie działa. Robię to w wolnej chwili – między prowadzeniem swojej pierwszej działalności, a byciem mamą. Nie wdrażam się w poszukiwanie produktu na kilka tygodni, sprawdzam w swoich sprawdzonych miejscach, czy dane butiki to posiadają i jeśli nie mają, klient również dostaje taką odpowiedź. I o tym wiedzą moje stałe klientki. To ma być dodatek, a nie główna działalność. Klientki odzywają się do mnie w momencie, kiedy same nie mogą znaleźć danego produktu. Nie wszystkie butiki mają swoje strony internetowe, bardzo wiele działa tylko jako sprzedaż stacjonarna, np. butiki we Włoszech. I wtedy przydają się moje kontakty. Na niektóre produkty ja też mam limity – nie mogę kupić 10 toreb, mimo że bardzo bym chciała. Mogę kupić tylko jedną lub dwie. Podobnie jest z popularnymi obecnie losowaniami – dropami. To łut szczęścia w loterii przy limitowanych produktach. Dobrym przykładem są produkty Adidas x Yeezy – gdzie model 350 kosztuje 899 zł – przy szczęściu i wylosowaniu popularnego rozmiaru, czysty zysk dla mnie to ok. 500 – 600 zł, a czasem i więcej w zależności od rozmiaru. Jeśli rozmiar butów z losowania jest chodliwy, to ich cena może osiągać nawet 2,5 tys. zł. To taka stała zasada rynku. Dlatego też te buty można kupić właściwie dopiero na rynku z drugiej ręki. Ich zwyczajnie nie ma w sklepach.

Na jakich zasadach działa Personal Shopping?

Personal Shopper zarabia na prowizji od ceny zakupu danego produktu. To nie tylko koszt mojej pracy, czasu poświęconego, połączeń telefonicznych, przewalutowań kursów, ale również przesyłek, za które klientki najczęściej nie płacą. I w przypadku zamówień zagranicznych przesyłka do Polski zawsze kosztuje ok. 50 euro, bez względu na to, czy wydaje się u nich 50 czy 100 tys. zł, to 50 euro jest niezmienne. Natomiast moje klientki już tego nie widzą, ponieważ takie koszty pokrywam ja w mojej prowizji.

Jak duża konkurencja jest w Twoim zawodzie?

Jest ona naprawdę duża, bo działa zasada: „kto pierwszy, ten lepszy”. Jeśli ja czegoś nie będę w stanie zdobyć, to klientka napisze do kogoś innego, kto będzie miał inne kontakty, w innych miejscach i krajach. Właściwie to nie jest zawód, tylko bardziej hobby, które wynika z moich zainteresowań i kontaktów. Ciągle to biuro podróży jest dla mnie wiodącą częścią mojej działalności i to klienci mojego biura są dla mnie priorytetowi. Personal shopping jest dla mnie miłym dodatkiem w życiu i biznesie, który umożliwia mi ciągły kontakt z modą luxury, czyli z tym światem, z którym byłam związana przez 10 lat. Oczywiście każdy może rozpocząć przygodę jako Personal shopper, ale uważam, że nie można się obudzić rano i stwierdzić: „od dzisiaj będę personal shopperem”. Trzeba mieć wiedzę i kontakty. Co też świadczy o tym rynku, to, że bardzo często personal shopperem stają się stałe klientki danych sklepów, które są częstymi odwiedzającymi. Kupują dużo, mają dużą wiedzę i pewnego dnia chcą się tym zajmować na stałe lub przez pewien czas. I traktują to wszystko jak dobrą zabawę, a przy okazji zarabiają na swoje zakupy i wymarzone produkty z sekcji Luxury.

Back to top button
Skip to content