KulturaMuzyka wspomnień

Lusia

Z wyglądu warszawianka, z urodzenia tuszynianka, a z wyboru… żyrardowianka. Halina Jastrzębska-Antczak, czyli po prostu „Lusia”. Nasza znajomość zaczęła się od herbatki na którą zaprosiłem panią Halinę gdy miałem… 16 lat. Odtąd stała się moją przyszywaną babcią, później koleżanką „retro”, a następnie wiernym, prawdziwym przyjacielem.

Nigdy nie kryje swoich lat i z nadzieją patrzy w przyszłość. Kocha świat za to jaki jest kolorowy. Chociaż życie nie zawsze ją pieściło…

Ulubioną porą roku pani Haliny jest wiosna, która budzi ją do życia i twórczości. To właśnie wiosną powstają jej najpiękniejsze wiersze.

Jest jedną z najbarwniejszych mieszkanek Żyrardowa i jednym z ostatnich egzemplarzy wymarłego gatunku kobiet – prawdziwej damy.

Halina Jastrzębska-Antczak urodziła się 26 lutego 1935 roku w Tuszynie, koło Łodzi. Tam spędziła dzieciństwo i trudne lata okupacji. Cała jej młodość związana jest z Łodzią. Podczas wojny kościoły w okręgu łódzkim były zamknięte, ponieważ kapłani katoliccy byli aresztowani i wywożeni do obozów koncentracyjnych, np. do Dachau czy Oświęcimia. Nabożeństwa okolicznościowe organizowane przez świeckich wiernych odbywały się w prywatnych domach. Zbierała się wówczas rodzina i sądziedzi, a prześladowane przez Niemców zakonnice prowadziły w tych warunkach modlitwy. Mała Lusia brała w nich udział, a ponadto uczęszczała na tajne komplety, które prowadziła studentka uniwersytetu w Sorbonie. W wolnym czasie bawiła się z dziećmi lalkami, w klasę, okręty, chowanego i berka. W czasie wojny dzieci bawiły się często na podwórkach, ale ich dzieciństwo nie było beztroskie. Zabawie towarzyszył ciągły strach. W każdej chwili mogli pojawić się Niemcy, a wtedy dzieci musiały uciekać i chować się po kątach. Wiedziały, że Niemiec to znaczy aresztowanie, zabranie i śmierć. Lusia miała przepiękne jasne włosy blond. Jak wiele polskich dzieci była zatrzymana, poddana weryfikacji i przeznaczona na tak zwaną „rasę” – czyli do adopcji dla rodzin niemieckich, które nie mogły mieć dzieci. O mały włos razem ze swoją siostrą nie została wywieziona w tym celu do Niemiec.

Po skończeniu Państwowego Liceum Plastycznego w Łodzi pojechała do Połczyn Zdroju i tam podjęła pracę na stanowisku kulturalno-oświatowej w sanatorium. Po kilku latach wróciła z powrotem do Łodzi i podejmowała różne prace, zawsze związane z kulturą. Była np. pracownikiem Teatru Lalek, sekretarką zdjęciową w ekipie filmowej oraz kierowniczką pracowni dekoratorskiej, a następnie kierowniczką domu kultury Społem.

Jak zjawiła się w Żyrardowie? W 1970 roku wraz z mężem przeprowadziła się do Żyrardowa. Było to związane z pracą męża – dyrektora fabryki Stanisława Antczaka; magistra inżyniera mechanika ze specjalnością obrabiarek, który przeniósł się do naszego miasta i dostał tu mieszkanie. Pani Halina rozpoczęła pracę w Centralnym Laboratorium Przemysłu Lniarskiego, w reklamie. Następnie prowadziła reklamę w żyrardowskiej fabryce pończoch „Stella”. Nie wiem czy Państwo wiedzą, że do dziś wiszący duży, neonowy napis świetlny Stella na budynku pończoszarni jest projektem jej autorstwa!

Spróbuję podzielić artystyczną aktywność pani Haliny na części, chociaż jest to zadanie bardzo trudne. Pani Halina tworzy sobą jedną spójną całość, tak jak kompozycja wszystkich przypraw tworzy oryginalny smak wyszukanej potrawy. W dodatku kryje w sobie tyle tajemnic, tyle nieodkrytych sfer, że zawsze czymś zaskoczy – jakąś informacją, zdarzeniem, pomysłem… Fascynuje mnie nawet zwykłymi czynnościami, które zawsze są w jej wykonaniu interesujące, nigdy byle jakie. Zachwyca rozmową, składaniem rąk, podaniem zastawy kawowej na dwoje, podawaniem posiłków, charakterem pisma, sposobem chodzenia i tym jak się ubiera. Co nas łączy najbardziej? Miłość do starych piosenek.

Śpiew

Pani Halina pochodzi z bardzo umuzykalnionej rodziny. Jej dziadek grał na prostym flecie, cytrze i organach. Mama śpiewała, grała na pianinie i na harmonijce ustnej. Siostra również grała na pianinie i jak cała rodzina – śpiewała w chórze. Modne wówczas piosenki śpiewali wszyscy. „Czy tutaj mieszka panna Agnieszka” – to ulubiona piosenka jej wujka. Była w repertuarze podczas każdej uroczystości rodzinnej. Pieśni Fryderyka Chopina, Stanisława Moniuszki, kujawiaki, mazury i muzyka ludowa wypełniała jej serce i kształtowała muzyczną wrażliwość. Tej muzyki musiało być bardzo dużo, ponieważ do dziś pani Halina sypie piosenkami jak z rękawa. Ma ogromny repertuar pieśni religijnych wyjętych ze starego śpiewnika. Śpiewa sopranem, a sopran to głos słowiczy. Śpiewać może bez końca, cały wieczór i nigdy nie powtórzy tej samej piosenki. Jest związana z żyrardowskimi chórami „Echo” i „Lira”. Śpiewa w nich od wielu lat. Pełniła nawet funkcję kronikarza, zastępy prezesa i prezesa „Liry”. Czasem występuje także solo, m.in. na festiwalu Śpiewające Siątki organizowanym przez Centrum Kultury w Żyrardowie, wykonując ulubione piosenki ze swej młodości.

Malarstwo

Jest autorką wielu obrazów, które wiszą na wszystkich ścianach w jej domu. Tematyka, którą podejmuje w malarstwie to konie, przyroda, pejzaże, kwiaty i erotyka. Maluje pastelą, farbami olejnymi i wodnymi. Prowadziła niegdyś kółka plastyczne w Żyrardowie i Jaktorowie. Często sama organizowała wernisaże swoich prac, które w naszym mieście odbywały się m.in. w Muzeum Mazowsza Zachodniego, w Osiedlowym Domu Kultury i w Resursie. Ponadto sama prowadzi wystawy, podczas których zaprasza do występów swoich przyjaciół. Nierzadko podczas takich spotkań raczy publiczność swoimi wierszami…

Poezja

„Drodzy mili i kochani. Mimo uciążliwych ćwiczeń zbyt jest lekka moja muza aby splotła bukiet życzeń. Przyjmijcie miast róż sztamowych kilka rymów wraz z wierszami, które chcą Was w swym afekcie ucałować wspomnieniami…”.

Tym właśnie fragmentem swojego wiersza rozpoczyna wszystkie spotkania poetyckie, autorskie i wystawy. Wiersze pisze od zawsze, ale nie tylko wiersze. Pisze także bajki i opowiadania. Jest autorką dwóch tomików poezji pt. „Wysypane z kapelusza” i „Kapelusze mają dusze”, w których znajduje się 159 wierszy, a reszta… leży w szufladzie czekając na publikacje.

Są to wiersze okolicznościowe, opisujące przyrodę, ukochaną porę roku pani Haliny – wiosnę (dlatego właśnie wiosną ukazuje się ten artykuł). Niektóre wiersze nawiązują do ulubionego nakrycia głowy artystki, czyli kapelusza. Pani Halina poproszona przeze mnie o jeden wiersz, który mógłbym opublikować przy okazji tego artykułu, wybrała właśnie wiersz o wiośnie. Dedykuje go właśnie Państwu – miłym Czytelnikom „Życia Powiatu Żyrardowskiego”, uśmiechając się do Państwa perliście. Zapytana o to, co chciałaby przekazać odbiorcom swojej poezji, wyraziła życzenie, żeby wszyscy pamiętali o tym, by w ich życiu obecna była sztuka oraz by kochali świat i drugiego człowieka.

Halina Jastrzębska-Antczak

„Wiosna”

Zastukała dziś do okna

Przyszła nie wiem jak i skąd

W kapeluszu z fijołkami

Jasne oczy, włosy blond

W koszu miała sto skowronków

I słowików prawie tyle

Taka była zieloniutka

Że pchaniała już na milę

Gdzieś sypnęła stokrotkami

I forsycją żółto-złotą

Już do siewów w swych ogródkach

Ludzie biorą się z ochotą

Figlowała też z zefirkiem

Co potargał w stawie wodę

Ugodziła się z promykiem

By poprawił jej urodę

Rozbrykała muchy, osy

Wypędziła pszczoły z ula

Swym przykrótkim paltocikiem

Drzewa w listki już otula

Zdjęcia: Centrum Kultury w Żyrardowie

Back to top button
Skip to content