Muzyka wspomnień

Jan Ciżyński – pieśniarz nie tylko ludowy

Jan Ciżyński – pierwszy piosenkarz nagrywający po wojnie płyty gramofonowe. W czasie Powstania Warszawskiego chodził z mandoliną po szańcach i śpiewał. Już przed wojną dostał się do radia, przeszedł pozytywnie przesłuchanie. Brał udział w wielu audycjach radiowych. Został także zaproszony do wytwórni płyt gramofonowych Syrena Record, gdzie pierwszym jego nagraniem był kujawiak „Szumi sosna, szumi” Tadeusza Kozłowskiego i pani Jaworskiej. Jego karierę przerwała wojna. Zaraz po niej, już w latach 40. nagrał cała masę piosenek ludowych i starych szlagierów w poznańskiej wytwórni Mieczysława Wejmana MEWA na płyty Melodje. Wielce zasłużył się w przetrwaniu przemysłu fonograficznego. Podczas wojny, w piwnicy na Mokotowie w Warszawie, razem z Mieczysławem Wejmanem, produkował płyty i sprzedawał je. Był wesoły i uśmiechnięty. Mieszkał na Pradze w Warszawie, z żoną Marią. Współpracował m.in. z Polską Kapelą Ludową Feliksa Dzierżanowskiego, Kapelą Mandolinistów i różnymi zespołami prowadzonymi przez Edwarda Ciukszę, orkiestrami  m.in. Mieczysława Paszkieta i Witolda Stankiewicza.

Jan Ciżyński razem z Hanną Markiewicz, śpiewaczką i jeszcze jedną koleżanką. Zdjęcie z programu „U sołtysa w Wiśniewie”, lata 70. te XX w.

Nie miał głosu wielkiej urody, nie był piękny, jednakże jego występy i nagrania charakteryzowały się tak dużym ładunkiem życzliwości, uśmiechu, radości życia i optymizmu, że jego występy cieszyły się u publiczności wielkim powodzeniem. Publiczność go uwielbiała; miał takie cechy charakteru, które pozwalały mu z dużą łatwością szybko zaskarbić sobie życzliwość innych ludzi. Wspomnienia o nim koleżanek i kolegów są jednogłośne – to był pomysłowy człowiek, który zawsze starał się coś organizować. Dla wszystkich życzliwy! Nie miał w życiu łatwo. Gdy stanął na komisji weryfikacyjnej Ministerstwa Kultury, nie dostał zezwolenia na występy estradowe. Zwrócił  się wówczas do członków komisji w te słowa: „- Czy wy się w ogóle znacie na śpiewaniu? Żadnego zezwolenia nie potrzebuję! I śpiewał dalej, bez weryfikacji”.

Szaloną swoją popularność uzyskał dzięki pracy w radio, wielu audycjom oraz oczywiście płytom gramofonowym. Estrada go kochała, radio i publiczność – ponad wszystko publiczność, której podarował szczerą, polską życzliwość, zawartą w walcach, przedwojennych tangach, ale także pieśniach ludowych i kujawiakach.

Obok Feliksa Dzierżanowskiego i Hanny Markiewicz.

Jan Ciżyński urodził się w 1908 roku, w Sankt-Petersburgu, w Rosji. Z wykształcenia był nauczycielem. Przed drugą wojną światową studiował śpiew solowy w Konserwatorium Muzycznym w Warszawie, w klasie prof. Marii Kozłowskiej i był adeptem Studia Operowego prof. Lewickiego w Warszawie. Pasjonował się malarstwem, rzeźbą i pisał teksty piosenek. W 1933 roku pojawił się w Polskim Radiu, które po przesłuchaniu zaproponowało mu współpracę. W komisji byli m.in. kompozytor i dyrygent prof. Wacław Aleksander Lachman, dyrektor radia Edmund Rudnicki, kierownik muzyczny Michał Jaworski. To właśnie im się spodobał i odtąd brał już udział w wielu audycjach radiowych. Akompaniował mu wtedy profesor Ludwik Urstein (także podczas przesłuchania). W radiu występował w różnorodnym repertuarze, od arii operetkowych i operowych, poprzez pieśni klasyczne, piosenki stylizowane na ludowe. Śpiewał także piosenki rozrywkowe. Radiosłuchacze pisali bardzo dużo przychylnych listów na temat tych występów. Być może także z tego powodu zainteresował się debiutującym, ale już bardzo zaangażowanym artystą Stanisław Tempel – inżynier nagrywający płyty w fabryce Syrena Record. Nagrał wtedy swoją pierwszą płytę, z kujawiakiem „Szumi sosna, szumi”, która po trzech dniach wyszła na rynek. Później nagrał sześć nowych piosenek. Przed samym wybuchem wojny śpiewał na wystawie radiowej w Y.M.C.A. Występowali z nim Konrad Tom, Ludwik Lawiński i Janina Brochwiczówna. W 1939 roku nagrał jeszcze kilka piosenek, ale wkrótce wybuchła wojna, która zastopowała jego karierę. W czasie okupacji nie występował oficjalnie. Niemcy wzywali go kilkakrotnie i chcieli wysłać do Wiednia, do operetki. W czasie okupacji poznał Mieczysława Wejmana i rozpoczął z nim konspiracyjne, tajne nagrywanie płyt gramofonowych, w piwnicy na Mokotowie. Mieszkał wtedy na Pańskiej 6 w Warszawie. Wszedł w posiadanie także dużej ilości płyt radzieckich, które sprzedawał. Pomagał mu w tym kolega Kisielewski. Pewnego razu patrol niemiecki zatrzymał go niosącego całą skrzynię płyt radzieckich. Jan Ciżyński struchlał; na szczęście gdy żandarmi zajrzeli do środka, na samym wierzchu leżały płyty Beniamino Gili – nagrania niemieckie. Nie wiedzieli, że pod spodem znajduję się duża ilość płyt radzieckich. W czasie powstania warszawskiego chodził po szańcach z mandoliną i akompaniując sobie na niej śpiewał utwór Andrzeja Panufnika „Warszawskie dzieci, pójdziemy z bój”.

Mówił po latach w audycji: „Po wojnie Mieczysław Wejman wybudował studio w Poznaniu, przy ul.  Kościelnej 17. Pierwsze nagrania były słabiutkie, ale zapał był ogromny, chęć. Odbiorcy czekali  na te płyty, więc trzeba było to robić. Wszyscy pragnęli polskiej muzyki, polskiej piosenki, której nie było przez pięć lat okupacji. Nagrałem dość dużo tych płyt, o różnych miastach, o Poznaniu, o Warszawie, o Łodzi. Gdy nagrywałem Piosenkę o mojej Warszawie łzy miałem w oczach i nie mogłem śpiewać. Coś mnie podchodziło pod gardło, ściskało serce, nie mogłem śpiewać. Ta piosenka była taka wzruszająca, taka bliska, jednocześnie chciałem ją jakoś najlepiej zaśpiewać. Nie wychodziło mi to wszystko, ale w końcu ją naśpiewałem i ona jest taka właśnie… więcej tam w niej serca niż melodii może. Aczkolwiek ludzie wszyscy ją zrozumieli, warszawiacy. Warszawa była w gruzach…”.

Mieczysław Wejman w swoim samochodzie – pionier powojennej, odrodzonej fonografii polskiej.

Jan Ciżyński nagrywał szereg takich patriotycznych i wzruszających piosenek – „Serce w plecaku”, „Ukochana ja wrócę”, z dużą orkiestrą Romualda Naruszewicza – kierownika muzycznego firmy Mewa nagrał „Czerwone Maki na Monte Cassino”. Tę ostatnią piosenkę nagrywał dwa dni; wiązało się to z takimi wzruszeniami w tamtym czasie, że wciąż coś nie wychodziło. Za te „Czerwone maki” otrzymał z Londynu kwiaty od polskich lotników, od oficerów, którzy walczyli na froncie zachodnim. Przyszły lotniczą pocztą. Jan Ciżyński wspominał, że były to pierwsze kwiaty, jakie dostał po wyzwoleniu. Nagrywał także przedwojenne piosenki, które śpiewał na wieczorkach w teatrzyku akademickim Cyganeria – np. „Złociste chryzantemy” Zbigniewa Maciejowskiego. Na płyty Melodje nagrał z orkiestrą Apolinarego Pindrassa.

Piękna kompozycja – tango Tadeusza Kwiecińskiego „Mewy”, to jedna z najbardziej charakterystycznych piosenek Jana Ciżyńskiego… „Jak mewy wędrujemy po morzach, gdzie szkarłatne są zorze i busz ulewy…”. W tym nagraniu akompaniowała artyście orkiestra Mieczysława Paszkieta.

Na płytach Melodje z 1945 i 1946 roku, z poznańskiej wytwórni Mewa, mamy bardzo duży wybór piosenek Jana Ciżyńskiego; są wśród nich np. piękne przedwojenne piosenki: walc „François”, „I zawsze będzie czegoś ci brak”, „Tango łyczakowskie”, „To samo niebo”, „Tylko we Lwowie”, tanga „Błękitne bolero”, „Violetta”. Jest również przebogaty wybór piosenek ludowych: „Gdzie idziesz Wojtuś?” (w której to piosence głosu użyczył również sam Mieczysław Wejman, właściciel wytwórni), „Dwie córeczki”, „Dziewczyno, Kalino”, „Fela”, popularny kujawiak „Gęsi za wodą”, „Jak zabawa to zabawa”, „Kum, Ksawery”, „Matulu kochana”, „Na Kujawach powiadają” czy kujawiaczek „Nie przepadaj za dziewczyną”. Jan Ciżyński nagrał wtedy kilka obereczków, m.in. „Oberki wilanowskie”. Wszystko w skocznych klimatach ludowych, których był specjalistą.

 

„Szumi sosna, szumi” – pierwsza płyta Jana Ciżyńskiego, 1938 rok.
Kujawiak „Basia”, napisany przez Edwarda Ciukszę dla córeczki i naśpiewany przez Jana Ciżyńskiego w 1948 r. na płyty Melodje, w wytwórni płyt Mewa, w Poznaniu.

Kujawiak „Basia”, to wyjątkowa piosenka. Napisał ją jego serdeczny przyjaciel, Edward Ciuksza, na poczekaniu, dla swojej przybranej córeczki Basi. Kapela wiejska Ciukszy akompaniowała Janowi Ciżyńskiemu, w studiu na Kościelnej, w Poznaniu, a on śpiewał tak:

 

Nad ruczajem szumią drzewa

I cichutko zboże się kołysze

Nad ruczajem kłos dojrzewa

W przedwieczornej ciszy

 

Basia rzewną piosnkę śpiewa

Śpiewa sobie nikt jej nie usłyszy

Nad ruczajem szumią drzewa

W przedwieczornej wiejskiej ciszy

 

Basie rzewną piosnkę śpiewa

Śpiewa sobie nikt nie słyszy

Nad ruczajem szumią drzewa

W przedwieczornej ciszy

 

W 1948 roku nagrał dwie piosenki ludowe z Martą Mirską – „Siwy koń” i „Poczkaj, poczkaj, powiem mamie”. Akompaniował zespół Witolda Stankiewicza, a płyta opatrzona została numerem katalogowym 117.

Ówczesne warunki techniczne pozwalały tylko i wyłącznie na nagrywanie piosenek na żywo. Właśnie na tym polega urok tych kompozycji i tych wykonań. Muzyka porywa do tańca, jest zapisem chwili – dzieje się tu i teraz. W momencie odsłuchiwania utworu można powrócić nie tylko do piękna kompozycji, ale i do piękna chwili wykonawczej. Prosta żywiołowa muzyka ludowa  w interpretacji Jana Ciżyńskiego wydana została na płycie Long-Play „Gęsi za wodą. Śpiewa Jan Ciżyński” przez Muzę Polskie Nagrania. Tytułowego kujawiaka „Gęsi za wodą” artysta nagrał w 1962 roku z towarzyszeniem Kapeli Feliksa Dzierżanowskiego, w Polskim Radiu.

 

Back to top button
Skip to content