KulturaLiteratura

Czerwone ołówki w Starej Przędzalni

Mam to szczęście, że bywam w domach „ludzi pióra”, gdzie z dziką rozkoszą rozczytuję tytuły na grzbietach książek w ich biblioteczkach i podglądam przestrzenie, w których piszą.

Jeśli jeszcze nie czytaliście książek Agaty Napiórskiej „Jak oni pracują”, polecam z całego serca. Autorka w dwóch tomach zebrała opowieści polskich twórców z różnych obszarów kultury, którzy ze swojego hobby uczynili zawód, zdradzili codzienne rytuały i pokazali swoje „pracownie”. Mnie oczywiście najbardziej interesują pisarze i ich biurka! Choć na przykład Marcin Wicha biurka nie posiada, za to ma swój dołek w kanapie sąsiadującej z terrarium żółwicy. Na biurku Sylwii Chutnik znaleźć można mnóstwo ozdóbek, ręcznie robionych szufladeczek, laurek i obrazków, jakich z całą pewnością nie znajdziemy na biurku Jakuba Żulczyka. Na biurku Katarzyny Bondy musi być zapas zielonych herbat i krem do rąk, a pod biurkiem Mariusza Szczygła leży koralowa rozgwiazda! Dostał ją jeszcze w ubiegłym stuleciu od jasnowidzki Kasandry, która mu przepowiedziała, że jeśli chce mieć powodzenie finansowe w życiu, musi położyć rozgwiazdę w najważniejszym miejscu w mieszkaniu.

fot. Biurko Olgi Gitkiewicz.

Kiedy trzy lata temu pojawiłam się w Żyrardowie, wiedziałam, że wszystkie drogi prędzej czy później zaprowadzą mnie do Gabinetu Pawła Hulki-Laskowskiego, autora książki „Mój Żyrardów. Z dziejów polskiego miasta i życia pisarza”. A w środku wielojęzyczny księgozbiór, czarna maszyna do pisania, kredens z porcelaną, stół, sofa, fotel i oczywiście biurko! Masywne, drewniane, a na nim zdjęcia, srebrna podstawka na obsadki, pióro, kałamarz, suszka do atramentu, list do przyjaciela. Obraz artysty utkany z jego przedmiotów rozczula. Okulary, zegarek, bursztynowa fifka, drewniana laska – historia ulotności i przemijania. Przy ulicy Narutowicza czas stanął w miejscu, ale twórcza energia płynie dalej. Nie ma tu co prawda filiżanki z parującą kawą, nie czuć papierosowego dymu, jednak patrząc w oczy pisarza spoglądającego z obrazu można odnieść wrażenie, że słychać jego słowa: “Życie jest proste i zrozumiałe. Kto umie skupić uwagę na pewnym jego odcinku, łatwo zrozumie całość”.
A jak wygląda miejsce pracy zaprzyjaźnionej z nami Olgi Gitkiewicz, jednej z najbardziej cenionych polskich reportażystek? Autorka książek „Nie hańbi”, “Nie zdążę” i ostatniej „Krahelska. Krahelskie” (gratulujemy nominacji do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy w kategorii książka o tematyce warszawskiej!) na ogół pracuje przy stole w tzw. dużym pokoju. „Zawsze mam na biurku laptop, bo to jest moje podstawowe narzędzie pracy, coś do pisania i zeszyt na podręczne notatki, dyktafon, bo to też dla mnie ważne narzędzie, książki potrzebne mi akurat do pracy (zwykle jest to sterta nieuporządkowanych książek, tu na zdjęciu tego nie widać)”.
W ubiegłym roku, przy okazji premiery książki „Liczby ostatnie” (świetnie, że została zakwalifikowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus!), w Resursie gościł Jarosław Maślanek, którego porwałam na spacer po mieście. Pamiętacie, jak pięknie sfotografował Żyrardów? Czarno-białe zdjęcia artysty do dziś krążą w sieci, a niektóre nasze obiekty prezentują się w iście nowojorskim stylu. Jak wygląda pisarska przestrzeń pisarza? „Okazało się, że nie jestem tak mocno przywiązany do miejsca pisania, jak mi się wydawało. W ostatnie wakacje po raz pierwszy napisałem część nowej książki ręcznie w zeszycie, i było to bardzo odświeżające. Jednak wciąż najlepiej i najsprawniej praca idzie mi w domu, pod oknem przez które mogę rzucić okiem na niebo. Do żelaznego zestawu, oprócz komputera i stołu, należą także głośniki (i płynąca non stop muzyka) oraz kawa. Poza tym święty spokój, którego oczywiście nie ma”.

Z kolei Ishbel Szatrawska, autorka dramatu „Życie i śmierć pana Hersha Libkina z Sacramento w stanie Kalifornia”, który omawiać będziemy podczas majowego Koła Literackiego ŻYRANDOL, pracuje zawsze przy stole w kuchni z aneksem: „Jest to stół, przy którym robi się wszystko, je, pije, biesiaduje do rana, a zatem pisze się tu także najlepiej. Lubię to miejsce, bo mam z niego świetny widok na całe pomieszczenie i na przedpokój, mam blisko do kuchni i w każdej chwili mogę sobie zrobić herbatę. Jak widać na zdjęciu, niestety palę i w kadrze widać jakieś książki – to tylko wycinek całości, zwykle pół stołu zawalone jest książkami. Mam nieduże mieszkanie i po prostu się z tym całym majdanem nie mieszczę. Moi goście jakoś się przyzwyczaili, że przychodząc do mnie na obiad, jednocześnie będą siedzieć wśród książek”. A skoro o książkach mowa, nie mogę nie wspomnieć o tym, że Ishbel namiętnie robi obwoluty na książki – z papieru pakowego i zwykłych biurowych A4-ek: „Bardzo szanuję pracę grafików i cieszą mnie piękne okładki, ale jestem astygmatyczką i nie podziwiam z daleka pięknych grzbietów, tylko widzę jedną wielobarwną plamę, co doprowadza mnie do szału, bo mam wrażenie, że na półkach jest wieczny bałagan. Dorobione przeze mnie jednobarwne okładki wprowadzają w tę stajnię Augiasza nieco porządku, a dodatkowe plusy są takie, że książki się tak nie niszczą”.

fot. Miejsce pracy Jarosława Maślanka.
fot. Miejsce pracy Ishbel Szatrawskiej oraz jej półka z książkami w obwolutach wykonanych własnoręcznie.

Na moim biurku znajduje się mnóstwo czerwonych ołówków w otoczeniu cegieł Starej Przędzalni, posiadających pamięć dawnej fabryki lnu. Pisząc ten felieton zza okna dobiega melodia pieśni „Prząśniczka”, skomponowanej przez Stanisława Moniuszkę. Codziennie o godzinie 12:00 z wieży zegarowej żyrardowskiego magistratu unoszą się niewypowiedziane słowa: “Kręć się, kręć wrzeciono, wić się tobie, wić! Ta pamięta lepiej, czyja dłuższa nić”. Kto wie, być może właśnie w tym mieście również ja utkam swoją książkę? Jak mawiał mój ulubiony pisarz Michel Houellebecq: „Można robić notatki, próbować składać zdania, lecz aby zabrać się do pisania powieści, trzeba poczekać, aż wszystko stanie się zwarte i niezbite, aż pojawi się autentyczna konieczność. Człowiek nigdy sam nie decyduje o pisaniu książki; (…) książka jest jak blok cementu, który zaczyna tężeć, a możliwości działania autora ograniczają się do bycia na miejscu i czekania w rozpaczliwej bezczynności, aż proces powstawania książki sam z siebie się rozpocznie”. Coś zaczyna się krystalizować, a w czerwonym notesie Moleskine na pierwszej stronie widnieje cytat Susan Sontag: “Nic z wyjątkiem lenistwa nie powstrzymuje mnie przed tym, by zostać pisarką. Dobrą pisarką”.

KLAUDIA APPEL – polonistka, dziennikarka, pomysłodawczyni i prowadząca Koło Literackie ŻYRANDOL w Żyrardowie.

Back to top button
Skip to content