10 grudnia 2021 Marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik świętował 20-lecie objęcia funkcji marszałka. 13 stycznia marszałek świętował jubileusz w Żyrardowie. Prezydent Lucjan Krzysztof Chrzanowski wręczył marszałkowi pamiątkowy tablicę ze zdjęciami z wizyt w Żyrardowie i symboliczny upominek. 20-lecie to czas podsumowań, ale i planów na przyszłość. O tym rozmawialiśmy z Marszałkiem Województwa Mazowieckiego Adamem Struzikiem.
Panie Marszałku, co Pana skłoniło 20 lat temu do podjęcia funkcji Marszałka Województwa Mazowieckiego?
To właściwie cała historia mojego dorosłego życia i aktywności publicznej. W samorządach działam praktycznie od samego początku, czyli od 1990 roku. Najpierw byłem w samorządzie Miasta i Gminy Gąbin, a od 1998 r. jestem nieprzerwanie radnym Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Sytuacja tak się ułożyła, że kolejne koalicje umożliwiały mi objęcie funkcji marszałka. Kolejne wybory i bardzo wysokie poparcie społeczne spowodowały, że udaje mi się tę misję kontynuować. Po 10 latach pracy w Senacie i ponad 30 w samorządach, mam takie przemyślenia, że rzeczywiste działania i realne budowanie ma miejsce właśnie w samorządzie. A samorząd województwa ma dużą rolę do odegrania w kwestii rozwoju całego naszego regionu.
Jakie różnice dostrzega Pan dziś w zderzeniu z możliwościami sprzed 20 lat w samym funkcjonowaniu i zarządzaniu województwem?
Kiedy w 1998 r. samorządy województw były tworzone, przygotowywaliśmy się do członkostwa w Unii Europejskiej i do stworzenia podmiotu, który będzie kreował politykę na poziomie regionalnym. I to się udało, choć początki były bardzo trudne. Przykładem mogą być chociażby kwestie dochodów – budżetu województwa. W 1999 r. budżet województwa mazowieckiego nie przekraczał 400 mln zł, a dziś dysponujemy budżetem na poziomie 4,6 mld zł. Te różnice są dziesięciokrotne. W 2004 r. zostały wskazane źródła dochodów samorządów województw, czyli udział w podatkach, w tym w podatku dochodowym od osób prawnych – przedsiębiorców. To spowodowało wzrost dochodów jednostek wojewódzkich i możliwość kreowania rozwoju, bo rozwój można kreować jedynie wtedy, kiedy są na to środki. W 2004 r. Polska wstąpiła również do Unii Europejskiej i od tego czasu pojawiły się również pieniądze unijne. To dziesiątki miliardów złotych z programu regionalnego i programów krajowych, dzięki którym mogliśmy zadbać o rozwój regionu. Dziś Mazowsze jest największym województwem wytwarzającym ¼ polskiego produktu krajowego brutto. To jest 140 mld euro. Ta synergia środków własnych i dobra współpraca z samorządami gminnymi i powiatowymi, a także obecność Polski w UE i pieniądze w ramach polityki spójności czy polityki rolnej, to wszystko spowodowało, że uzyskaliśmy warunki do przyspieszonego wzrostu. I mogę powiedzieć, że tych ponad 20 lat istnienia województwa to ogromny skok cywilizacyjny dotyczący wszystkich sfer życia.
A wizualnie… jakie zmiany cieszą Pana najbardziej?
Można powiedzieć, że zmieniło się wszystko – od mentalności ludzi począwszy. Trzeba pamiętać, że Mazowsze było złożone z sześciu części i niektórych całych województw, więc na pewno nastąpiła integracja tych wspólnot. Postęp i rozwój dotyczy każdej gminy i każdego powiatu. Nie ma takiej gminy, która na tych zmianach by nie skorzystała. A to ma wpływ na wszystko. Żyrardów i okoliczne gminy to miejsca dużej aktywności gospodarczej, osiedlania się nowych firm. Restrukturyzacja przemysłu dla wielu miast, w tym Żyrardowa, była bardzo bolesna. A jednak widzimy, że miasto po tych olbrzymich problemach w latach 80. i 90., powróciło na linię rozwoju. Duże znaczenie z pewnością ma dobra lokalizacja i dobry dojazd do stolicy. Zakładam, że dla rozwoju Żyrardowa istotne znaczenie miało m.in. unowocześnienie taboru Kolei Mazowieckich. Dziś mamy nowoczesne pociągi i ludzie podróżują w godziwych warunkach. Ten tabor ciągle wymieniamy – kupujemy nowe składy, a stare modernizujemy. Zmieniły się również drogi. Pojawiły się autostrady. Kiedyś nie było tu nawet 1 km autostrady. W dawnym zaborze rosyjskim dobrych dróg w ogóle nie było, a w ciągu ostatnich kilkunastu lat zostały one znacząco przebudowane. I to nie tylko drogi krajowe, wojewódzkie, ale też powiatowe i gminne. Dużo też zmieniło się w innych sferach. Pojawiły się nowe instytucje kultury, szkoły są o wiele lepiej wyposażone, powstały nowe obiekty sportowe. W tych zmianach ogromną rolę odegrał samorząd, bo nagle ludzie poczuli, że mają realny wpływ na zmiany swojego najbliższego otoczenia.
Mówił Pan o 2004 r. i wejściu Polski do Unii Europejskiej. Jak Pan wspomina ten moment? Był to czas dużej niepewności społecznej.
Oczywiście dyskusja była bardzo pogłębiona. Proces integracji europejskiej rozpoczął się w latach 90. Przypomnę, że to premier Waldemar Pawlak w 1995 r. podpisywał wnioski akcesyjne, które rozpoczynały wszystkie negocjacje z Unią Europejską. Polemika była. Jednak już sam fakt, że w referendum akcesyjnym wzięło udział ponad 50 proc. Polaków, pokazał, że naród opowiada się za członkostwem w Unii Europejskiej. Oczywiście eurosceptycy do tej pory nie zmienili swoich poglądów, ale wydaje mi się, że gdyby nie ta decyzja, nie bylibyśmy dzisiaj w tej sferze bezpieczeństwa i rozwoju. Na nasze członkostwo w Unii Europejskiej trzeba patrzeć również pod kątem historii. Nasze położenie geopolityczne zawsze było trudne, ale teraz czujemy się bezpieczniej. Mamy wspólny rynek – przepływ towarów, ale i rynek pracy. Jest przepływ technologii i inwestycji zagranicznych. Z perspektywy czasu uważam, że to była jedna z najmądrzejszych naszych decyzji obywatelskich. Dziwi mnie, że niektórzy kwestionują nasze członkostwo w Unii, choć mam wrażenie, że robią to z braku elementarnej wiedzy, zarówno w temacie struktur europejskich, jak i korzyści, które za tym idą. Pewnie znaczenie w tym eurosceptycyzmie ma również swojego rodzaju ksenofobia, że my jako Polacy jesteśmy najlepsi, najmądrzejsi i z pewnością sami dalibyśmy sobie ze wszystkim radę. Niestety, tak nie jest! Dziś w tej globalnej gospodarce, tylko członkowie struktur ponadnarodowych mają szansę na równomierny rozwój. Ta współpraca jest niezbędna.
Równie optymistycznie i pewnie podchodził Pan do tego tematu w 2004 r.? Nie obawiał się Pan zmian?
Zawsze byłem europragmatykiem, realistą. Miałem świadomość, że proces naszej absorbcji, tego włączania nas do Unii Europejskiej nie nastąpi z dnia na dzień, a będzie trwał bardzo długo. W 2003 r. zostałem Członkiem Komitetu Regionów, to taka instytucja przedstawicielska, która reprezentuje samorządy właśnie w UE. Dzięki temu ten temat nie był mi obcy, a wręcz stał się naprawdę bardzo bliski. Obserwowałem tam samorządy, nawiązałem kontakty międzynarodowe, dzięki czemu Unia nie miała dla mnie zbyt wielu tajemnic. Dla niektórych wiele kwestii nadal jest problematycznych. Same procedury dla wielu wydają się zbyt skomplikowane. I właśnie dlatego trwa obecnie dyskusja, żeby te procedury nieco uprościć. Z drugiej stron należy pamiętać, że mamy do czynienia z pieniędzmi publicznymi, które należy wydawać z należytą uwagą i zgodnie z wynegocjowanymi zasadami. I na początku wszyscy się właśnie tego uczyli – procedur, odpowiedzialności, zasad. To też pokazuje jak olbrzymi postęp zrobili samorządowcy i przedsiębiorcy, by móc korzystać z tych środków europejskich.
Gdyby miał Pan nam wystawić ocenę. Czy my, jako Polacy, wykorzystaliśmy naszą szansę bycia członkiem Unii Europejskiej?
Jak wspominałem bycie w Unii to wieloletni proces. Ale nie bez przyczyny jesteśmy nazywani najlepszym biorcą i krajem najbardziej racjonalnie wydatkującym środki finansowe. A to były olbrzymie pieniądze! Tę szansę ciągle wykorzystujemy. Tego procesu nie można zamknąć, do momentu, dopóki nie dościgniemy innych rozwiniętych już krajów. A nasz produkt krajowy brutto na jednego mieszkańca ciągle mamy niższy, niż kraje starej Unii. Dlatego naszą szansę musimy dalej wykorzystywać i nie obrażać się na Unię, a już na pewno nie myśleć o wystąpieniu ze wspólnoty. Takie pomysły, to „mieszanie w głowach społeczeństwu”. Znów podkreślę, że jesteśmy w sferze bezpieczeństwa i rozwoju. Jeszcze nigdy, przy tysiącletniej historii, Polska nie była w takiej sytuacji, że prawie przez 33 lata miała względny pokój i spokój. I w tym kontekście wydaje mi się, że to polska racja stanu, żeby w Unii być. Każdy, kto uważa inaczej nie działa na naszą korzyść. Równocześnie nieprzestrzeganie wyroków Trybunału Sprawiedliwości, który jest najwyższym sądem w Unii Europejskiej, to narażanie się na karę. Te problemy można jednak rozwiązać jednym ruchem. Z kolei w kwestii Turowa, to najzwyczajniej w świecie trzeba się z Czechami dogadać, bo problemy są, również ekologiczne. Nie możemy stracić tych 100 mld euro, które mamy do dyspozycji.
Cieszę się, że Mazowsze nie zostało podzielone administracyjnie, do czego dążyli rządzący. Dzięki temu, w nowej perspektywie unijnej, będziemy mieli podobne pieniądze, jak w perspektywie 2014-2020, czyli 2,009 mld zł w programie regionalnym i dodatkowo jeszcze ponad 400 mln zł w programie operacyjnym „Polska Wschodnia”.
Jakie były najtrudniejsze momenty na przestrzeni 20 lat sprawowania przez Pana funkcji Marszałka?
Bez wątpienia kryzys na przełomie lat 2008/09, który przełożył się niestety na kryzys finansów w województwie. Mieliśmy spadek dochodów i płaciliśmy olbrzymie „Janosikowe”. Wzięliśmy wtedy kredyt od Państwa, który do tej pory spłacamy w wysokości ćwierć mld zł, żeby to „janosikowe” zapłacić. To był krytyczny moment, który zaowocował złożeniem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego. Udało nam się wtedy, jakoś przezwyciężyć kryzys i nastąpiła lekka korekta w „Janosikowym”, które obecnie niestety znowu rośnie. Drugi krytyczny moment był kiedy zagrożona była jedność województwa. Rządzący, z powodów politycznych, chcieli podzielić województwo mazowieckie na część stołeczną i część mazowiecką. Byłoby to tragedią dla tego regionu, który spójnie bardzo dobrze się rozwija. Gdyby województwo rozdzielić, to powstałoby jedno, bardzo silne województwo stołeczne i taki polski średniak z dziurą w środku, czyli mazowieckie.
A jak Pan ocenia walkę z pandemią? Jak Pan ocenia podejmowane działania?
Nikt nie był na tę pandemię przygotowany, więc te problemy przeżywają wszystkie kraje. My, jako województwo mazowieckie, dokładamy olbrzymiego wysiłku, bo udało nam się z Unii zdobyć pół mld zł w ciągu 1,5 roku dla 70 szpitali i 5 stacji pogotowia ratunkowego z Mazowsza. Dzięki temu zdobyliśmy środki ochrony osobistej oraz wyposażenie i sprzęt ratujący życie (kardiomonitory, respiratory, urządzenia diagnostyczne). Ale pandemia to również ogromne problemy, głównie z brakiem kadry medycznej i przeciążeniami systemu.
W odniesieniu do decyzji rządowych, ogólnopolskich – od początku jestem zwolennikiem obowiązkowych szczepień i paszportów covidowych. Społeczeństwo, które jest wyszczepione w niewiele ponad 50 proc., jest i będzie narażone na umieralność. To generuje problemy z przeciążeniem systemu. Trzeba się szczepić. To jedyna możliwość, żeby przetrwać pandemię.
Zdejmując płaszcz skromności i pozwalając sobie na nieskrępowaną pochwałę. Z czego jest Pan dumny i co nazwałby Pan swoim największym sukcesem?
Na pewno stabilność województwa i to tak naprawdę przez 23 lata. Jestem dumny z tego, jak wykorzystujemy nasze szanse w Unii Europejskiej i jak co warto podkreślić wydatkujemy te pieniądze, że nie mieliśmy żadnego zwrotu do UE. Trzecią sprawą jest równomierny rozwój Mazowsza. Jestem bardzo zadowolony z współpracy z samorządami, która opiera się na zasadach solidarności i pomocniczości, a także z programów wsparcia dla projektów samorządowych.
Domyślam się, że te sukcesy napędzają Pana do dalszego działania. Jakie są Pana plany na przyszłość?
Mam motywację, żeby dalej pracować na rzecz województwa i całej wspólnoty. Co będzie dalej pokażą wybory w 2023 r. Zawsze podkreślam, że uzależniam to od decyzji wyborców. Jeśli ponownie mi zaufają, jestem gotów swoją misję kontynuować.
A czego mogę Panu życzyć z okazji Pana 20-lecia?
Niech mi Pani życzy zdrowia, a zdrowie to poczucie dobrostanu psychicznego, fizycznego i społecznego. Takie zdrowie jest mi potrzebne. Zwłaszcza psychiczne i fizyczne, żebym dalej mógł pracować.